Miasto Ur
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Po jakimś czasie znaleźliście odpowiedni budynek, bowiem była to kuźnia, wokół którego jednak brakowało żywej duszy.
Wiewiur:
Trafiłeś tam bezproblemowo, w końcu był to dość charakterystyczny lokal.
Zohan:
No cóż, rozkazy na pewno dostaniesz w chwili wyjazdu karawany z miasta, a dopytanie się o odpowiedni termin też nie jest takie głupie, może zdążysz jakoś zagospodarować ten czas?
Vader:
‐ Po kiego? ‐ zapytał, niezbyt uradowany koniecznością jakiegokolwiek wysiłku, w końcu jego rany nie pozwalały na wiele.
Taczka:
‐ Mój awanturniczy żywot nie sprzyjał znajdywaniu kandydatek na żonę, a gdy już osiadłem na stałe, moje myśli zaprzątały inne sprawy, więc będziesz pierwszą… Poza tym to chyba dobry moment, aby uświadomić Cię, że tutaj nie panuje monogamia i mogę posiadać do pięciu partnerek… Jak mówiłem wcześniej, będziesz musiała przyzwyczaić się do nowych warunków życia, a więc nie tylko klimatów, ale i zwyczajów oraz wielu innych. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Jeden powinien zostać na czatach, drugi wchodzi głównym wyjściem, a trzeci zaczai się przy kolejnym. ‐ wyjaśnił Lichwiarz, ciekaw jaką to sobie fuchę obierzesz.
Vader:
‐ Robota skontynuowana już, Ty się w liczeniu jebłeś i tyle, ja nawet topora już podnieść nie mogę, a co dopiero się napidalać z dwoma pieolonymi skrytobójcami, już ich wystarczająco utłukłem.
Wiewiur:
Zobaczyłeś go siedzącego przy jednym ze stolików, gdy spokojnie popijał jakiś trunek, najpewniej lokalne piwo. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Ochrona. Nie, nie mnie, mój przyjaciel, którego dom zamieszkujemy, poprosił mnie o nią dla pewnej osoby, na którą tu czekam, jakiś pomniejszy gang rzezimieszków czatuje na jej życie.
Max:
‐ Sprawdź, a gdy znajdziesz, daj nam znać, że jesteś gotowy.
Taczka:
Również się zaśmiał, najwidoczniej to pytanie rozbawiło go bardziej, niż Ciebie.
‐ Nie, to akurat tak nie działa.
Vader:
‐ Yyy… To chyba byli jacyś zawodowcy, nie? ‐ powiedział niepewnie Ork, nie będąc pewnym, o czym dokładnie mówisz.
Zohan:
Lief dołączył do Ciebie po chwili, oczywiście też się zaciągnął.
‐ Dowiedziałem się, że wyruszamy dopiero wieczorem, czyli za kilka godzin. -
-
-