Miasto Kasuss
-
-
Kuba1001
Max:
Ale wiadomo co się nie stało.
‐ Nałóż to na rany, ja idę po maść. ‐ odparł, rzeczywiście idąc do szafki pełnej specyfików, których nazw i właściwości możesz się tylko domyślać.
Taczka:
‐ Więc wypadło na mnie.
Abby:
‐ Gdzie… gdzie ja jestem? ‐ spytał słabo, po chwili dodając: ‐ Ile czasu minęło? -
-
-
-
Abbei_The_Toy_Maker
**Kadir **
Niełatwo było wrócić do Kasuss. Nie miał jednak za wiele do powiedzenia, w końcu był tylko przedmiotem dla tego człowieka. Nieważne, jakie jeszcze nie dawno były ich relacje, teraz czeka już tylko na sprzedaż. Czuł gdzieś w sobie, że bardzo nie chce napotkać spojrzenia znajomych skądś oczu. Wiedział jednak, że może być to nieuniknione, a ktoś, komu niegdyś zaszedł za skórę, może go nawet kupić. W końcu nie miał kompletnie wpływu na to, co się z nim teraz stanie. Po prostu czekał na nieuniknione ‐ rozpoczęcie targów. W milczeniu towarzyszył swemu niemalże byłemu właścicielowi, którego zdążył polubić. -
Vader0PL
Kadir
Ten, jakby na pohybel swojemu niewolnikowi oddalił się i na szybko załatwił sprawy ze strażnikami przy bramie. W ten sposób nie dał nawet czasu chłopakowi na zatrzymanie się i od razu weszli do Kasuss.
‐Zrozum mnie chłopcze, takie jest życie. Nie będę ci obiecywał niczego w stylu “Będzie lepiej”, gdyż nie jestem jasnowidzem. -
-
Vader0PL
Kadir.
///Jesteś proszona o pisanie na górze Kadir w tym temacie. Dobrze?
A właściciel prowadził go prosto na rynek.
‐Jeżeli się nie mylę, to handel rozpocznie się za dwie godziny. Zdążę wymienić słowo ze starymi znajomymi.
Znajomi… dość ciekawe słowo. Czy Kadir ma kogoś, kogo mógłby nazwać znajomym? Czy miałby do kogo się zwrócić po pomoc? Czy mógłby na kogoś liczyć? Nie. Był Sam. A los jakby narzucony przez Pradawanych… kolejny właściciel, który po jakimś czasie go sprzeda. Te kilka złotych monet też pewnie mu odbierze. -
Abbei_The_Toy_Maker
//alles klar
**Kadir **
Wiedział tak mniej więcej, kim są znajomi i po co jego właściciel mógłby się z nimi spotykać. Czy ich potrzebował, czy tęsknił? Chyba nie, w końcu czego okon nie widzi, tego sercu nie żal. Nie znał się na tym. Podobnie było z pieniędzmi. Właściwie nie wiedział, co miałby z nimi zrobić, nawet wtedy, gdyby mógł je rzeczywiście zatrzymać. Pewnie będzie je musiał oddać, temu czy innemu, bez różnicy. Posłusznie szedł z panem, w końcu i tak nie miał sensu uciekać. Po co? Po co uciekać, chyba nie by zostać w Kasuss? I tak nie miał dokąd iść. -
Vader0PL
Kadir
Władca jego udał się do karczmy (której nazwa nie została na czas odczytana przez Kadira), gdzie od progu zauważył swoich znajomych. A może wspólników w biznesie? Trudno określić. Ważne, że się do nich przyłączył i zajął ostatnie wolne miejse przy stoliku. Wstydu mu chyba warto nie robić w tym miejscu i przy jego ziomkach, więc trzeba znaleźć jakieś widoczne dla niego miejsce. Na szczęście ludu w karczmie było mało, więc i miejsce się znajdzie. -
Abbei_The_Toy_Maker
Wpadł w niewidoczną z wierzchu panikę. W końcu z podobnych karczm był od razu niegdyś wyrzucany, a bardzo nie chciał przynieść wstydu z takiego głupiego powodu. Nie miał pojęcia, gdzie usiąść, nie chciał niczego zamawiać, a wiedział, że pewnie powinien. W końcu jednak usiadł niedaleko swego pana. Obserwował go kątem oka, nie zwracając jednak uwagi na ich rozmowę. Nie chciał się wtrącać.
-
Vader0PL
Kadir
Sens rozmowy i tak pozostałby poza jego zasięgiem, gdyż zmienili mowę wspólną na jakiś inny, którego nigdy nie słyszał. Dość ciekawe, zwłaszcza, że nie wydawało się, że jego pan jest kimś takim. A ludzie zazwyczaj nie uczą się mowy innych. Chyba, że mają własne, szemrane biznesy. Mniejsza o nim, zbliżył się do Kadira kelner.
‐Coś podać? -
-
-
-
-
-
-