Miasto Kasuss
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ To zależy. Zawsze najpierw stawiałem na pierwszym miejscu własne dobre, a dopiero potem czyjeś.
Abby:
‐ Dobrze, że skończyło się tylko na tym. ‐ odrzekł i westchnął, opuszczając się powoli, aby się położyć. ‐ Bo tylko na tym, prawda?
Max:
No niestety, dzień trwa sobie w najlepsze. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Wy zaś szliście w kierunku centrum, co mogłaś poznać po szumie rwącej rzeki, jaka przepływała niemalże przez jego środek, dzieląc miasto na dwie, połączone ze sobą mostami, części.
Abby:
‐ Obudził się? ‐ spytał i bez dalszych ceregieli ruszył w kierunku budynku, a Orkolog niechętnie powlókł się za nim, mamrocząc coś o mięsku i grogu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Do… Nazwijmy to bezpieczną kryjówką.
Abby:
‐ Jak nam idzie, Gereth? ‐ spytał Dethan, odkasłując przed wypowiedzią.
‐ Jak zwykle. ‐ mruknął Dłoń, siadając na jakimś krześle.
‐ Aż tak źle? ‐ znów zadał pytanie tamten, a po chwili obaj zaśmiali się serdecznie, choć śmiech człowieka w srebrnej masce był dziwny, tak chrapliwy, jakby jego gardło było niezwykle wysuszone.