Archipelag Sztormu
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
Zatrzymaliście się w leśnej gęstwinie, niedaleko głównego wejścia do środka ociosanej z masywnych bloków kamienia budowli. Wejścia pilnowało dwóch wielkich strażników z równie okazałymi tarczami, zakrzywionymi nożami i włóczniami o ostrzach i klingach z krzemienia, kości i muszli.
Ekspedycja:
Max:
//No to czekamy, bo jeśli nie chcesz pobawić się swoimi łupami to faktycznie, nie mam dla Ciebie nic do roboty.//
Kazute:
Jak na razie spokój na tej warcie.
Reszta:
Cóż, miej lub bardziej zwartą grupą ruszyliście z powrotem do źródła, niewiele się tam zmieniło, a praca polegająca na rąbaniu okolicznych drzew idzie do przodu powoli, acz systematycznie. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//Ja już to ździebko przyspieszę.//
‐ Któreś z Was jest w stanie zabić ich szybko i cicho, aby nie zaalarmować tamtych w środku?
Ekspedycja:
Kazute:
Wciąż nic.
Vader i spóła:
Po jakimś czasie narąbaliście wystarczająco dużo drewna, aby zbudować z tego palisadę, port, jakieś chaty czy co tam się Wam zamarzy.
Max:
Przez jakiś czas nie pokazywała nic niezwykłego, dopiero później dostrzegłeś, że podczas długotrwałego wpatrywania się w jedno miejsce, luneta jakby usuwała stamtąd widok zbędnych roślin czy czegokolwiek innego. Reasumując: Całkiem fajne urządzenie do szpiegowania, prawda? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Za plecami mieli tylko kamienną ścianę budynku, więc z tego planu nici, choć zakradłeś się do nich bezszelestnie i bezproblemowo.
Ekspedycja:
Max:
Cóż, nie zadziało się nic, a przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Kazute:
Cóż, żaden nie był znajomy, wszystkie nie tylko wydawały Ci egzotyczne, ale i takie były.
Vader:
Marynarze zabrali się do pracy.
Abby:
Jakoś idzie, zwłaszcza że nieoceniony Krasnolud jest przy Tobie i w każdej chwili wspierał Cię, rzecz jasna tylko jeśli była taka potrzeba. -
-
-
-
-
-