Archipelag Sztormu
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
Jak mogliście się spodziewać, zgładził on kapłana, czy kim on tam był, który zgromadził dzikusów, a ci padli przed nim na twarz, choć zrobiliby to nawet bez zabijania swego przewodnika duchowego, zwłaszcza w tak efektywny sposób, w jaki uczynił to Mag. Niemniej, gdy skończył, przemówił do zebranych w ich jerzyku, a oni powoli podnieśli się i ruszyli do wyjścia, oczywiście idąc za Magiem.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Walczył ktoś kiedyś z takimi? ‐ zapytał Drakonid, a później westchnął, gdy wszyscy zaprzeczyli w ten lub inny sposób.
Kazute:
Jak najbardziej: Dobrze zbudowany, wysoki, umięśniony, opalony, o prostym nosie, egzotycznych rysach, błękitnych oczach i krótkich, czarnych włosach na głowie. Jednakże rozmyślania o nim przerwał Ci przewodnik, wskazując na jedną z małych chatynek, która miała pewnie stanowić Twój dzisiejszy nocleg. Następnie wymienił kilka słów ze strażnikiem, choć raczej oczywiste, o czym właściwie rozmawiali, prawda?
Max:
Nijak, ciągle sytuacja jest patowa, bo blokuje to, co się w niego pośle, ale w ten sposób chociaż nie może zrobić nic innego.
Okręt rzeczywiście się zatrzymał, ale na tyle blisko, aby piracka brać zaczęła rzucać trapy oraz liny z hakami i wdzierać się na pokład.
Vader:
Wystąpiło dziesięciu, ale po minach ośmiu z nich mogłeś wywnioskować, że zrobili to tylko i wyłącznie z konieczności. Pozostali czekali w napięciu na rozkazy. -
-
-
maxmaxi123
//O, przypomniałem sobie, po co mi było to pytanie o te pokłady.//
onie
Próbował ocenić, czy ma jakieś szanse, po wspięciu się po maszcie okrętu na którym się znajduje, przeskoczyć na okręt wroga i spać z powietrza na maga. Nie to czy się to uda na pewno, ale czy jest w jakikolwiek sposób możliwe. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nie mieli nic cennego, niestety.
Wiewiur:
A i owszem.
Oboje:
Po jakimś czasie wróciliście do wioski, gdzie reszcie doskwierała już nuda. Na szczęście zmieniło się to na Wasz widok, choć chyba wiedzenie tak licznych niewolników, w tym kobiet, też coś znaczyło, prawda? Poza tym dostaliście wolne, gdy Mag rozmawiał o czymś z przybyłym niedawno na ląd kapitanem. Zauważyliście też, że szalupy kursują co chwila z zakotwiczonego okrętu na wyspę i z powrotem, zwożąc broń, narzędzia, zapasy i wszystko inne.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Przejdziemy do historii, dając rady innym. ‐ odparł Drakonid i rzucił się do ataku razem z resztą.
Max:
Dostanie się na okręt? Jak najbardziej, gorzej z lądowaniem w pobliżu Maga, zwłaszcza jeśli zauważyłby Twój manewr i jednym zaklęciem posłał do wody, na żer rekinom i innym morskim drapieżnikom.
Vader:
Wciąż masz liczącą się siłę, bo aż trzydziestu orężnego chłopa.
Kazute:
Chata najwidoczniej służyła tylko do spania, bo na prostym klepisku pełniącym fukcję podłogi nie było nic, zaś na rusztowaniu podtrzymującym całą charę rozwieszono hamak. I to w sumie byłoby na tyle. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Z racji braku lepszego zajęcia poszukał jakichś kucharzy, stołówek, czy innych miejsc gdzie mógły dostać coś do jedzenia.Sh’arghaan
//Czy to jakiś błąd, czy mam tak ograniczony umysł, że nie mądrość tego stwierdzenia nie mieści mi się we łbie?//
Porwał się do ataku razem z resztą. Był prostym Drakonidem, najętym do prostej najemniczej roboty. Jaki miał powód by odstawać od reszty i nie drzeć mordy razem z nimi w ataku? -
-
Vader0PL
‐Jest to niepowtarzalna okazja. Możemy wyeliminować trzy zagrożenia Cesarstwa z wyspy. Tubylcy, tubylcy i potworki. W pierwszej kolejności chciałbym zająć się ludzkimi wrogami z pomocą tych tutaj wojowników. Przy okazji możemy liczyć na to, że nasi sojuszniscy zginą, a my nie będziemy mieli problemu z całkowitym przejęciem wyspy.
-
Kuba1001
Wiewiur:
Musisz albo zrabować tubylcom, albo samemu pofatygować się na okręt lub w stronę zapasów, z tym że to ostatnie musiałbyś zrobić, nie dając zauważyć się reszcie.
Ekspedycja:
Wiewiur:
//Hm?//
Pierwszych dwóch śmiałków zostało pochwyconych przez kraba, który spróbował ich przepołowić. Nie udało mu się to przez pancerze, więc jeden zdołał się wyrwać, ale drugi nie miał tyle szczęścia, potwór zwyczajnie go rozerwał na pół. Pozostali wytracili impet i czekali, dopóki Drakonid nie wzniósł się w powietrze i zawisnął nad Wielkim Pełzaczem, młócąc go zaciekle swoją bronią i pozostając poza zasięgiem szczypiec.
Max:
Z tym, że abordaż już się zaczął, a w ataku przodowali właśnie tacy napakowani wojownicy, z reguły dzierżący dwuręczne miecze, młoty i topory, a przynajmniej tak było z tymi, których widziałeś, a kolejno, według używanej przez nich broni, byli to: Człowiek, Ork i Nord.
Vader:
‐ A jeśli nie zginą, to mamy im w tym pomóc? ‐ domyślił się jeden z wojowników, tak dokładniej to Krasnolud.
Kazute:
Wygoda to pojęcie względne, zwłaszcza że nigdy na takim nie spałaś. Cóż, grunt że nie spadł, ani Ty nie spadłaś. -
-
maxmaxi123
Strzelił więc pierwszemu w głowę, drugiemu i trzeciemu też w brzuch. No, jeżeli rzecz jasna mógł bezpiecznie strzelić, bez dużego ryzyka postrzału swoich. Co do głowy, sądził, że raczej nie będzie problemu, w końcu skoro napakowany, to i wysoki. Jakby któryś się do niego zbliżył, tudzież zaczął biec w jego keirunku, uciekłby na dalszą odległość.
-