Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
//Nie przekreślam. Jak przeżyjesz to też dodam go do Bestiariusza.//
///Wut. Starał sobie przypomnieć wszystko, co w tej sytuacji powinien zrobić.
//Coś mi nie pykło. Ale wiesz o co chodziło, nie?// Spi***alać.
//Tja. A więc pora na taktyczny, krasnoludzki odwrót.
No i zacząłeś uciekać, Yeti jak na razie nie atakuje.
Wycofał się do Dekapolis.
Pięć minut szedłeś spokojnie nim znów nie zauważyłeś Yeti. Był to okazały, około trzy i pół metrowy osobnik, który właśnie na Ciebie szarżował.
Odległość od miasta?
W ch*j daleko i jeszcze trochę. Ile miałby przebiec Krasnolud w pięć minut, do tego w pełnym opancerzeniu?
To ten, trochę słabo.
Z jednym Yeti sobie poradzi.
Postarał się wycelować w głowę Yeti i wypuścić jeden bełt. To akurat umie. Gorzej, jakby miał łuk…
Stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałeś, a mianowicie bełt trafił bestię prosto między czerwone ślepia i zakończył żywot, a jej ćwierćtonowe cielsko zwaliło się z hukiem na ziemię.
‐Ups. Zbliżył się do niej i poprawił ciosem z młota.
Bardziej martwa już być nie może, ale czachę to jej konkretnie rozłupałeś.
A teraz zabrać skórę i jej łeb. Prosta droga do Dekapolis.
Gdy zaczynałeś brać się za skórowanie usłyszałeś ryki. Wiele, wiele ryków.
‐Ach, no tak. Ku*wa mać, znowu pułapki. Przeładował kuszę i rozejrzał się za najbliższym Yeti.
Długo szukać nie musiał, bo siedem osobników zaczęło otaczać go z każdej strony, a były one tak wielkie jak tamten lub nawet większe.
Wycelował i spróbował załatwić jednego i szybko przeładować kusze.