Dekapolis
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Wciąż wygląda to średnio i będzie takie w dalszym ciągu, chyba że zorganizujesz sobie pomoc profesjonalnego garbarza, o co raczej nie będzie trudno w mieście, którymkolwiek. Tymczasem woń świeżej krwi i łatwego łupu zaczęła wabić drapieżniki, pierwsze zleciały się wilki, sądząc po ich nie tak odległym wyciu.
Vader:
‐ Nie chcesz pogadać z tamtymi? ‐ zapytał cicho Drollo, dyskretnym kiwnięciem głową wskazując na Krzyżowców. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
No dobrze, tylko którędy? Tundrą, lodowym pustkowiem czy może po trosze jednym i drugim? No i do którego miasta konkretnie kierowałeś swe kroki?
Vader:
Drollo wzruszył ramionami i udał się w stronę wyjścia, Grollo już miał ruszyć za nim, kiedy nagle skręcił i dosiadł się do Krzyżowców oraz ich dam. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Ano, dało, głównie dlatego, że wszyscy rozmawiali dość głośno, Krasnal być może dlatego, abyś słyszał, a Krzyżowcy na pewno dlatego, że się zwyczajni schlali.
‐ Nooo, pany Krzyżowcy. Co Was tutaj sprowadza? Na wolne przyjechaliście do miłych panienek? ‐ zaczął rozmowę Krasnolud, na co kobiety i wojownicy odpowiedzieli śmiechem.
‐ Nhooo… Szef kazał, to popłynęliśmy. ‐ wyznał pierwsze z Krzyżowców.
‐ Napi**dolić Nordom! ‐ wydarł się nagle inny, do tej pory leżący na stole bez oznak przytomności, a po chwili znów zapadł w pijacki letarg.
Bulwa:
Szło sprawnie, dopóki grunt nie osunął Ci się spód nóg. Dosłownie, bowiem idąc tundrą wpadłeś w zamaskowany gałęziami i śniegiem dół‐pułapkę, głęboki na przynajmniej cztery metry. Tyle dobrego, że w środku nie było żadnych kolców, więc przeżyłeś upadek, który dodatkowo nieco zamortyzował śnieg. -
bulorwas
Chciał stłumić gniew, chciał stłumić gniew, ale…
‐KUR‐WAAAA!
Wykrzyczał na cały głos. Ja pieolę, kuwa mać, dlaczego kuwa teraz kuwa?! Miał już kuwa siedzieć w jenej karczmie, z jeną cytatą loszką 10/10, a teraz ku*wa siedzi w jenym dole z jenym śniegiem. Zimno jak sam sku*wysyn, człowieka nie widział od jenych kilku dni. Kto to ku*wa tak wymyślił?! -
-
Kuba1001
Bulwa:
Najpewniej ci, których głosy słyszysz.
‐ Cholera, to chyba nie karibu. ‐ powiedział jeden.
‐ Pewno, że nie. ‐ zawtórował mu drugi. ‐ Takie przecież nie klną. Żadne ku*wa nie klną. Mówiłem, żeby rozstawić pułapki dalej, na przesiece.
Po tej wymienia zdań usłyszałeś skrzypienie śniegu, co sygnalizuje, że te, minimum, dwie osoby idą w Twoim kierunku.
Vader:
W odpowiedzi wydali okrzyk po trosze radości, a po trosze zwycięstwa, wznosząc swoje kufle w górę, rzecz jasna wylewając wokół część zawartości przy okazji. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Co najwyżej stopić śnieg, na którym wylądowałeś, i spalić się żywcem, tak przy okazji i dla jaj. Poza tym ujrzałeś na górze owłosioną twarz mężczyzny odzianego w jakiś strój ze skór z kapturem, który to miał narzucony na głowę.
‐ Kurde, ale knypek. Jeszcze nigdy takiego nie widziałem. ‐ powiedział, a jego kompan zawtórował mu śmiechem i rzucił Ci linę.
Vader:
‐ Muthantyyy…? ‐ zapytał zdrowo nabity Krzyżowiec, który najpewniej nigdy o czymś takim nie słyszał, a przynajmniej, nie żeby Nordowie ich tu używali. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ To tak się u Was mówi na kurdupli? Hobbit? ‐ zagadnął jeden, podczas gdy drugi zwijał linię i obserwował okolicę.
‐ Twoje darcie mordy mogło tu zwabić coś groźnego. ‐ powiedział ponuro.
Vader:
Jedynie mrugał, patrząc na Ciebie, czekając na jakieś szczegóły, bo do tej pory nic nie rozumiał. -
bulorwas
Uderzył się ręką w czoło.
‐Nie jestem człowiekiem,a Hobbitem. Mali ludzie, włochate stopy, świetni zwiadowcy, skrytobójcy, procarze i kucharze. Mieszkamy w sumie tylko w Verden, mała garstka w Nirgalrdzie. Tutaj też jest kilku.
Wytłumaczył pokrótce.
‐Którędy do Dekapolis? Do stolicy zmierzam, zleceń szukam. -