Dekapolis
-
Kuba1001
Vader:
Obudziłeś się rankiem, podobnie jak dwaj pozostali brodacze, z którymi dzieliłeś łóżk… Pokój! Tak, dokładnie: Pokój.
Bulwa:
‐ Jak Cię żaden Nord albo potwór nie zabije po drodze to może i lepiej.
‐ Albo Krzyżowiec, niby przypłynęli tu walczyć z Nordami, ale jak na moje, to chcą pozabijać wszystkich, którzy nie są ludźmi, tak jak oni. -
bulorwas
‐Umiem się bronić, spokojnie. Jak nie łuk i jad mantikory, to miecz i magia ognia.
Pochwalił i po chwili zdjął z siebie tą skórę bizona.
‐Umie który z was skóry oprawiać? Zaje**łem bydle po drodze, pomyślałem, że fajne ciepełko będzie dawać, ale potrzebowałbym tego na raz. Płacę twardą walutą. -
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ A my nie jesteśmy głupi i nie damy zrobić się w ch*ja, proponując niższą cenę, niż Ty… Masz czas na zastanowienie, zejdzie nam się z godzina, ale i tak to tylko oczyścimy i wygarbujemy, to wciąż będzie zwykłe futro, coś lepszego może Ci jakiś szewc w mieście zrobić.
Vader:
Lepiej nie, jest trochę ryzyka… No dobrze, ale co dalej? -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ Za tyle to się nie opłaca noża wyciągać.
Vader:
Teoretycznie tak, zaczęcia dnia od solidnego posiłku, aby mieć dużo siły do walki z Nordami to był całkiem dobry pomysł, ale, niestety, ktoś miał dla Ciebie inne plany, a mianowicie werbownik, o czym poinformowali Cię Drollo i Grollo;
‐ Zbieraj się, robim wymarsz w góry.
‐ A po drodze będziemy się pewnie jeszcze z Nordami napi**dalać. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ Pięćdziesiąt i możemy wskazać Ci najbliższą i najbezpieczniejszą drogę do Dekapolis.
Vader:
Opuściliście karczmę, a następnie miasto, gdyż to za brami zebrała się krasnoludzka brać ochotników, dobrze opancerzonych, z młotami, tarczami, toporami i kuszami, wszyscy jednakowo chętni do walki, ale i klnący na tak wczesną porę wymarszu i mróz. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Mężczyzna zaklął cicho, najpewniej żałując, że nie targował się wyżej, ale podał Ci dłoń, zaś jego kompan zabrał się do pracy.
Vader:
Gorzała dobra na wszystko: Zimno, upał, nudę, smutki, ból… Cóż, w chwili, gdy zaczęła działać, pojawił się znajomy brodacz z ratusza i zarządził wymarsz waszej bandy, co też zresztą nastąpiło. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Nawet Nordowie nie byli na tyle odważni, aby Was atakować, a przynajmniej tak Ci się zdawało, bo pokonaliście blisko połowę drogi, gdy spadły na Was strzały z pobliskiego fragmentu tundry, raniąc i zabijając kilku brodaczy, pozostali sprawnie odpowiedzieli z kusz lub utworzyli mur tarcz.
Bulwa:
Cóż, nie było to trudne, o ile miało się odpowiedni nóż i coś, dzięki czemu można było rozwiesić i rozciągnąć futro. Niemniej, kwadrans, i gotowe. -