Dekapolis
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
//Możesz otoczyć płomieniem broń, ale na krótko, nie może być to nic wielkiego i nie ma gwarancji, że się uda. W mistrzowskim na odwrót. O ile takie zaklinanie broni masz na myśli.//
‐ Cholerni Magowie. ‐ westchnął jeden, ale bynajmniej nie protestował, i po chwili miałeś już gotowe mięso oraz patyki, drewno i korę do rozpalenia ogniska.
Vader:
Możecie tutaj sterczeć i prowadzić taką wymianę ognia albo ruszyć im naprzeciw do tundry, sami nie są na tyle głupi, żeby z niej wyjść… Chociaż nie, to nie jedyne opcje, prowadzący wyprawę brodacz kazał Wam wznowić marsz, rzecz jasna wciąż strzelając i osłaniając się tarczami. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Udało Ci się, temu Magnusowi wypadałoby kiedyś postawić piwo, jeśli znów się spotkacie. No i o ile on dalej nie będzie abstynentem. Tak czy inaczej, chyba pora już się pożegnać i ruszyć w dalszą trasę, prawda?
Vader:
Wydawało się, że Nordowie sobie odpuścili, gdy przeszliście dobrych kilkadziesiąt metrów, ale po chwili strzały znów sypnęły się na Was ze zdwojoną siłą, a chwilę później śnieg przed Wami zaczął się dziwnie piętrzyć. Po kilku sekundach wygrzebały się z niego stwory, które widzisz po raz pierwszy, ale najpewniej i Twoi kompani, ci, którzy bywali w Dekapolis dłużej i częściej, zostali tu na stałe, a nawet się tu urodzili i wychowali, również nie widzieli nigdy czegoś takiego… Monstrum mierzyło przynajmniej dwa metry wysokości, może więcej, a więc całkiem sporo jak na krasnoludzkie standardy. Miały z grubsza podobne do ludzi sylwetki, ale zbudowane były z lodu, takie też były ich wielkie, dwuręczna ostrza, które dzierżyli. Jednakże najbardziej przerażały Cię w nich ich głowy: Puste bryły lodu, bez oczu, ust, nosa czy jakichkolwiek rysów… Po kilku chwilach, jakie zajęły Wam i im przypatrzenie się oponentom, potwory wykonały pierwszy ruch, zamachując się swoimi ostrzami, miażdżąc lub wyrzucając wysoko w górę pierwsze szeregi brodatego woja.
//Później dodam do Bestiariusza.// -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Zajęło Ci to sporo czasu, a i tu noce zapadają szybko, gdy byleś przy szkielecie Mamuta spostrzegłeś, że za ledwie kilkanaście minut zajdzie słońce, a podróż nocą przez tundrę to raczej słaby pomysł…
Vader:
Efekt był wręcz piorunujący, a sam Golem i sterujący nim Mag ‐ najpewniej wprost oszołomieni! Niemniej, Twój cios pozbawił go nogi poniżej kolana, a więc i stabilności, przez co upadł na skuta lodem i śniegiem ziemię. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
W okolicy nie było nic takiego.
Vader:
Owszem, ale nie oznaczało to, że był martwy, ewentualnie zniszczony, bo nigdy tak w zasadzie nie żył: Zdążył niespodziewanie chwycić dwóch pechowych Krasnali, którzy chcieli go dobić, i uderzyć nimi o siebie z wystarczającą siłą, aby strzaskać obu kręgosłupy i skręcić karki. Porzucił ich, ciskając w kolejnych brodaczy, a następnie to po Ciebie wyciągnął łapy. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Najlepszym miejscem wydawało się wnętrze szkieletu Mamuta, pokryty był warstwą lodu, która chroniła Cię przed śniegiem sypiącym się z nieba coraz większymi płatkami.
Vader:
Obecnie kretyni byli martwi, może poza Tobą, ponieważ wydarłeś się, zamiast uciekać, przez co Golem zdołał pochwycić Cię swoją zimną dłonią. -
-
-
gulasz88
To był kolejny, nudny dzień w klinice. Anesia wypełniała papierkową robotę w swoim gabinecie. Poza bójką bezdomnych, gwoździem w kciuku i zatruciem samogonem nie miała dziś nic do roboty. A i tak większością przypadków zajął się Hanzel ze swoją magią leczenia. Jej przypadła głównie opieka nad pacjentami w pokojach i przyuczanie Esamiego do zawodu. To zdolny chłopak, ale musi się jeszcze wiele nauczyć. Skończyła wypełniać zamówienie dla lokalnego zielarza, dostarczy mu to później. Teraz miała chwilę by zastanowić się, co dalej zrobić z dniem.