Miasto Linest
-
Kuba1001
Vader:
‐ Kalandil, najlepszy łowca potworów w okolicy, a może i w ogóle. ‐ odparł, nalewając Ci piwa do kufla.
//Galeria Postaci jak coś.//
Max:
‐ Ruhn, ale to od dawna są puste ruiny. Chyba Hammer, a później Kasuss.Pomijając fakt, że skrzaty nie istnieją to tak, pewnie. Niemniej, wróciłeś do miasta bez problemów, i nie dziwota, nikt nie miał w sobie na tyle odwagi lub głupoty, żeby spróbować ataku na Ciebie czy choćby Cię zaczepić.
-
maxmaxi123
Arion
‐ Dziękuję. Do widzenia.
Powiedział, po czym poszedł opuścić miasto, aby udać się do Hamm… * Nie wiesz, czy nas wpuszczą, jak się dowiedzą, że jestem żywym trupem? W Hammer, rzecz jasna.** Czekając na odpowiedź, stanął przed wejściem do miasta.Gyolmir
Ruszył więc do burmistrza po zapłatę. -
-
Kuba1001
Vader:
//Możesz z nim pogadać, ale raczej nie wstąpi do grupy bandziorów, a ja i tak już mam fabułę i tylko czekam na Twój ruch.//
Max:
Czekałeś przed bramą, strażnicy mieli to gdzieś.
Nie jesteś żywym trupem w tym znaczeniu tego słowa jak Nieumarły, więc raczej powinno pójść gładko. A jeśli nie to chociaż nie będziemy na siebie skazaniTutaj również nikt nie miał zamiaru Cię zatrzymywać, w tym burmistrz, który niezwłocznie wręczył Ci sakiewkę, bylebyś szybko opuścił jego gabinet.
-
-
Kuba1001
Można spróbować, choć to chyba bardziej strata czasu.
Twoi kompani nawet nie pytali o wynik rozmów z karczmarzem, bo doskonale się go domyślali.
‐ Może lepiej wracajmy? Na miejscu przydamy się bardziej niż tutaj. ‐ powiedział człowiek, celowo unikając określenia “fort,” aby nie naprowadzić jakoś strażnika, który mógłby słyszeć rozmowę. -
-
-
maxmaxi123
Kuba1001 pisze:
Max:
Czekałeś przed bramą, strażnicy mieli to gdzieś.
Nie jesteś żywym trupem w tym znaczeniu tego słowa jak Nieumarły, więc raczej powinno pójść gładko. A jeśli nie to chociaż nie będziemy na siebie skazaniTutaj również nikt nie miał zamiaru Cię zatrzymywać, w tym burmistrz, który niezwłocznie wręczył Ci sakiewkę, bylebyś szybko opuścił jego gabinet.
Arion
A więc do Hammer
Powiedział, po czym ruszył w stro…a nie, chwila. Musi się naładować. Wrócił się więc do burmistrza
‐ Przypomniało mi się coś. Ma Pan jakiś więźniów, lub osoby skazane na śmierć?Gyolmir
No to dobrze. Opuścił go więc. Jeżeli miał pokój w jakiejś karczmie, poszedłby tam odpocząć, a jak nie, to poszukałby karczmy, która wygląda na dosyć duża i wysoką. -
-
Kuba1001
Vader:
Brak odpowiedzi, ale ktoś się tam definitywnie chowa, sądząc po szeleście i r*chach.
‐ Jeśli to inni bandyci to może im napi**dolimy i się do nas przyłączą? ‐ zasugerował Ork.
Max:
Westchnął.
‐ Widzę Cię tutaj częściej niż moją żonę, niedługo pewnie będę obawiać się otworzenia spiżarni, żebyś mi stamtąd nie wyskoczył. ‐ powiedział na wpół rozbawiony, a na wpół sfrustrowany. ‐ Nie mam, za to mam wiele spraw, którymi muszę się zająć, więc żegnam.Była tylko jedna karczma w tym mieście, więc poszło z górki.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Dalej nie musiałeś, bo z zarośli wyszedł mężczyzna: Brudny, nieogolony i odziany w jakieś łachmany, ale silny, postawny i wytrzymały, mający na ubraniu elementy zbroi i pancerzy żołnierzy oraz rycerzy, a także tarczę i włócznię w dłoni oraz miecz długi u pasa. Po chwili rzucił to wszystko na ziemię i wzniósł ręce w górę.
‐ Poddaję się, my z chłopakami nie chcemy znów do pierdla iść. ‐ powiedział niemalże błagalnym tonem.
Max:
//Uznajmy że ma.
A co to drugiej postaci to wiadomo, zmiana tematu, zaczynam jak dotrze na miejsce i tak dalej.// -
-
-
-
-
-