Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Wszystko na swoim miejscu, mężczyzna jeszcze spał.
Czekać, on spał? I to ma być trzymanie warty? Eh… przygotował lekkie śniadanie na ogniu.
Najwidoczniej spał, cóż może nie wytrzymał i zmrużył oko podczas warty. Niemniej, co Ork rozumiał jako “lekki śniadanie”?
Takie, żeby starczyło i nie zmuszało do przerw na dwójkę.
Miałeś tylko mięso i sól, a więc pozostaje wykombinować coś z tego lub znaleźć więcej składników.
Wychodzi na to, że znowu mięso.
Mięso jest przecież dobre, każdy Ork i ludzki wielkolud lubi mięcho.
Prawda. Po prostu… eh, nieistotne. Przygotował jedzenie.
Przygotowałeś je, a on się obudził.
‐Jakby co, śniadanie gotowe.
Skinął głową i zaczekał na swoją porcję.
Wydzelił dwie równe porcje i jedną podał towarzyszowi.
Zjadł ją dość szybko i zaczął sprzątać oraz szykować się do drogi.
Zjadł swoją i również przygotował się do drogi.
Po chwili obaj zjedliście, a Twój towarzysz wrócił na drogę i znów zaczął iść.
Ruszył za nim.
I znów idziecie zaniedbanym, a gdzieniegdzie ledwo widocznym, gościńcem.
Chociaż coś, szedł za nim.
Idziesz.
Tak. ‐Wiesz przynajmniej, jak wygląda sytuacja?