Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Pusto, był jedynie zastępca karczmarza, bo tamten pewnie jeszcze spał.
Podeszła do faceta. ‐Pan tu pracuje?
‐ Zastępuję karczmarza. ‐ rzekł i splunął. ‐ A co?
‐Klucz od pokoju przyniosłam. ‐ Podała klucz zastępcy.
Skinął głowa i schował go za ladę.
‐Żegnam. ‐ Po tych słowach wyszła z karczmy i zaczęła kierować się w stronę bramy od miasta.
Trafiłeś tam, straże rzecz jasna były.
Zaczęła szukać Nilgardczyka, który miał czekać pod bramą.
Czekał, podobnie jak jego ochroniarz. Obaj siedzieli na koniach. Mieli też jednego z zapasami i jednego wolnego.
Podeszła do nich. ‐Hej… ‐ Przywitała się i otarła oczy. ‐ Kiedy odjeżdżamy?
‐ Im szybciej, tym lepiej. ‐ odparł szlachcic.
Wsiadła więc na wolnego konia i czekała na sygnał faceta na odjazd.
Ruszył, a jego ochroniarz i koń objuczony zapasami za nim.
Pojechała zaraz po nich, trzymając mały odstęp.
No więc jedziecie.
‐Teraz dokładnie gdzie jedziemy? ‐ Spytała się Nirgaldczyka podjeżdżając bliżej niego.
‐ Prawdopodobnie do Kasuss.
‐Yhym… ‐ Dalej się już nie odzywała, tylko skupiła się na prowadzeniu konia.
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.//
Wychodząc z siedziby, udał się do lasu, a konkretniej do obozowiska gdzie kiedyś mieszkał z wilczycą. Tak z sentymentu. A // Mam dylemat czy robić z niego dobrego maga, czy coś w stylu Anakina z zemsty sithów, czyt. tego złego.//