Kres Nadziei
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Ponownie skinął i ruszył przez wrota jako pierwszy. Pozostali poszli za nim, a Ty w środku. Zatrzymali się przed pierwszą z brzegu klatką, która była na tyle duża, że nie widziałeś, co było w środku. Choć brak światła też miał w tym swój udział.
‐ Rzuć mięcho. ‐ podpowiedział Ork. ‐ Ale nie zbliżaj się do krat. -
-
Kuba1001
Plasnęło o podłogę klatki, a po chwili z mroku wynurzył się wąż o fioletowo‐białych łuskach, całkiem spory wąż, mógł mieć z cztery czy pięć metrów długości, i zaczął kąsać mięso, co jest dość dziwne jak na węża. Później pojawiły się jeszcze dwa węże, identyczne jak ten pierwszy. Następnie kolejne i tak, aż uzbierało się ich siedem, z czego każdy oddzielnie rozszarpywał kawał mięsa.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kiwnął głową i dał znać reszcie, a po chwili znów zostałeś otoczony szczelnym kordonem. Tenże kordon przydał się jak nigdy, ponieważ nagle z klatki po prawej stronie jakiś stwór wyciągnął chudą i długą łapę, zakończoną pazurami wielości prawie dwudziestu centymetrów. Przez wyrwę w ciałach swoich obrońców zobaczyłeś czerwone oczy oraz usłyszałeś potępieńczy śmiech, lecz jeden cios ukrytej w pancernej rękawicy pięści Orka skutecznie zmusił istotę do cofnięcia łapsa, lecz nadal się śmiała i odprowadziła Was wzrokiem. W końcu dotarliście do małej klatki, lecz bez krat, ale ze ścianą z żelaza, może nawet z domieszką srebra. Jedyną nadzieją, by zobaczyć coś w środku, było odsunięcie małej zasuwy, która tworzyła szparę długą na jakieś dziesięć centymetrów i szeroką na cztery.