Mroczna Kopalnia
-
Vader0PL
Bohater tej powieści jest tak samo użyteczny, jak niektórzy z moich znajomychBrawo niewolnicy, chociaż nie wszyscy przyłożyli rękę do tego sukcesu. Jednakże, ucieczka wspólna, więc i razem ruszyli dalej, bardziej w górę, na powierzchnię. Ah, takie korytarze są najlepsze, bo można z góry zepchnąć wózek na kogoś. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Flobo natomiast osobiście podszedł do drzew, a nawet odrąbał kawałek kory i ją powąchał.
-Prawdziwa! - Szybko jednak ostudził radość swoich kompanów. - Nie wiem jednak, czy to nadal nie jest sprytna sztuczka Drowów, które będą nas szukać. Dlatego pomiędzy drzewa, wszyscy! Tam uzgodnimy plan działania. -
Zgodnie z poleceniem po chwili znalazł się między drzewami, wcale nie tak daleko od reszty.
-
Flobo zebrał wszystkich w ciasnym kręgu, a sam stał w jego sercu. Wtedy też można było zauważyć pełną siłę uciekinierów, liczącą dwudziestu trzech mężczyzn i dwie kobiety. I trzeba przyznać, że tylko dwóch członków tego wszystkiego - Wyatt i Flobo, wykazywali jakąś szerszą inicjatywę. Ten pierwszy opierał się o drzewo i kawałkiem swojej koszuli wycierał krew z rąk, natomiast Flobo próbował namówić najbliższe przy nim siedzące osoby, żeby wstały i ruszyły dalej, pomimo ich zmęczenia i głodu, które i tobie doskwierały.
-
Nie dziwił się, że większość nie miała na ucieczkę siły i chęci. Po czasie spędzonym w tym piekle stworzonym przez Drowy nikt pewnie nie miałby żadnej nadziei na przeżycie, a jednak znalazły się osoby, które chciały walczyć do końca. Salvar pomógłby Flobo w podnoszeniu na duchu towarzyszy, ale prawda jest taka, że… Nie wiedział co powiedzieć. Dlatego też tylko stał i rozglądał się po okolicy.
-
Okazja do pomocy się jednak przytrafiła, ale nie polegała ona na czymś tak łatwym, jak podnoszenie na duchu innych. Flobo powiadomił resztę, że szuka ochotników do przeprowadzenia zwiadu. Wiadomo, ciągle byli na terytorium wroga i powinni wiedzieć, czy okolica jest bezpieczna, lecz reszta się jakoś nie paliła do tego. Na szczęście Wyatt zaproponował, że się tym zajmie, więc pierwszy krok został zrobiony. Może, jeżeli ktoś jeszcze się dobrowolnie zgłosi, to niektórzy ruszą w jego ślady, przez co zwiad będzie liczniejszy. A w grupie bezpieczniej.
-
Racja, w grupie bezpieczniej, zwłaszcza w tym miejscu i obecnej, niezbyt ciekawej sytuacji. Chwilę się zawahał, jednak nie trwało to długo, raptem parę sekund. Podniósł rękę na znak, że jest zainteresowany.
- Dołączę. Skoro mamy szanse powodzenia, warto iść dalej - powiedział, w myślach swoich zaś stwierdził, że brzmi jak główny bohater jakiejś powieści przygodowej, które jego dawny pan, poczciwy, rzucający kurwami na prawo i lewo Krasnolud lubił czytać.