Miasto Axer
-
Kuba1001
Bilo:
Obudziłeś się na łóżku, w białej sali, a przy Tobie kręcili się medycy. To właśnie jeden z nich poił Cię krasnoludzkim alkoholem.
‐ Wychlał pół litra na raz. ‐ rzekł medyk, gdy oderwał od Ciebie butelkę. ‐ Będzie żyć!
Hejter:
Krasnoludzki pancerz ustąpił i kusznik padł, ale niekoniecznie martwy. Jednak teraz nic nie stoi na przeszkodzie pozostałym, by się na Ciebie rzucić, co też uczynili. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Janusz:
Dwójka z nich właśnie skończyła wartę przy bramie, więc wzięli się za ciepłe mięsiwo, piwo i karty.
Bilo:
‐ Tyle, że chyba nie miał zamiaru Księcia zabić. ‐ odparł medyk. ‐ Każdy bełt i sztylet był nasączony specjalną trucizną, choć jest ona nią tylko z nazwy. Tak naprawdę jest niegroźna, ale może sparaliżować każdego na kilka godzin.
Hejter:
Dobiegłeś do drzwi, teraz pozostaje uciec korytarzem, lecz krasnoludzkie kompleksy więzienne to zmyślne pułapki, które potrafią zgubić wielu uciekinierów. -
-
-
Kuba1001
Bilo:
‐ Pewnie nie przewidzieli Książęcej Rubinowej Włóczni Magicznego Pie**olnięcia. ‐ odparł ze śmiechem. ‐ Niestety, inni nie mieli tyle szczęścia. Większość strażników jest martwa, Thorgrim chyba będzie mieć amputowaną rękę, aż po łokieć.
Hejter:
Idziesz więc ostrożnie, ale w Twoim wypadku wypada iść szybko, bo strażnicy raczej nie zaczekają, aż sam wrócisz do celi. -
-
-
Kuba1001
Bilo:
‐ Mówił, że jest bardzo zajęty, ale na Księcia wezwanie na pewno się stawi. ‐ rzekł i posłał jakiegoś służącego po Thane’a.
Hejter:
Pułapek nie było, dopóki nie natrafił na ślepy korytarz. Na ścianie widniał napis: “I tu Cię mam, ch*ju!” Typowy przykład humoru i stylu architektonicznego Krasnoludów. -
-
-
-
Kuba1001
Hejter:
Tam też usłyszałeś kroki i nawoływania strażników, ale tunel zdaje się prowadzić w miejsce inne, niż ślepy zaułek.
Bilo:
Czekałeś, aż godzinę, niepodobne to było do Thane’a, ale w końcu się doczekałeś, gdy wkroczył do komnaty i stanął przy Twoim łóżku.
‐ Książę? ‐ spytał krótko.
Janusz:
Potwierdzili skinieniami głów i w skupieniu dokończyli grę.
‐ Młody, porżniesz z nami w karty? ‐ spytał jeden, gdy drugi raczył się gorzałką. -
-