Podjechaliście pod pierwszą z wielu, gdzie strażnik zaczął wypytywać Cię o imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, stan społeczny i cel przybycia do miasta.
FD_God:
Przepuścili Was przez pierwszą bramę, przez pozostałe również i tak metropolia Krasnoludów stanęła przed Wami otworem.
Bilo:
//Właściwie to tylko powiedzieliście sobie, że za tydzień i nic więcej. Nie było mówione, gdzie się spotkacie.//
FD_God:
‐ Ja muszę wóz wymienić, zebrać zapasy i wziąć dwie mordy. W tym czasie możesz połazisz się po karczmach, co?
Bilo:
‐ A więc ruszymy? ‐ zapytał Thane. ‐ Na Żelazne Kuźnie?
‐ Tak .‐ stwierdził unosząc rękę ku swoim żołnierzom i ruszając na kucyku ku przedzie, aby niczym pie**olony kozak poprowadzić swoje wojska ku kuźniom ‐.
“Wesoły Opój” przywitał Cię ostrą wonią alkoholu, krasnoludzkiego potu, smażonego mięsa i domieszki tytoniu z fajek. Jak można było się domyślić, byłeś tam jedynym przedstawicielem rasy innej, niż Krasnoludy.
Szczęśliwym trafem znalazłeś wolny stolik. Rzucane stamtąd spojrzenia były głównie obojętne i zaciekawione, choć też wrogie. Cóż, Krasnoludy z natury nie lubią innych ras i żyją w izolacji, więc nie ma co się im dziwić.
W głównej mierze Lorenzo jeszcze za dawnych lat pragnął równie podobnej rzeczy jaką był spokój od innych, krasnoludy właśnie kiedyś nie chciały go zabić tak jak większość armii dobra i zła.