Udało się i pewnie trochę im zajmie odkrycie, że coś zniknęło, a mało prawdopodobne jest, że znajdą złodzieja. Twojego nagłego pojawiania się też nikt nie zauważył, gdyż ludzie i Krasnoludy otoczyli kogoś na środku wsi, zapewne tych kupców, o których wspominał karczmarz.
Udało Ci się tam wypatrzyć ozdoby i zabawki z kości, rogów i poroża, skóry, futra, mięso, a także ubrania, broń, pancerze i wiele innych towarów. Kupcami byli Orkowie i wydawali Ci się całkiem znajomi.
Szło dobrze, dopóki nie poczułeś na ramieniu zielonoskórej dłoni w skórzanej rękawicy.
‐ No proszę, a kogo my tu mamy… ‐ powiedział Ork i zarechotał paskudnie.
‐ Tej osady nie okradamy, bo tylko oni dają nam zapasy, miejsca do spania, prowiant i inne takie. Ale co byś powiedział na dołączenie do bandy? Wyglądasz na sprytnego, do tego Mag zawsze się przyda.
‐ No. ‐ skwitował krótko i uderzył Cię dość lekko i przyjaźnie (jak na Orka) po plecach. ‐ Idziemy, trzeba z chłopakami pogadać. ‐ dodał i rzeczywiście zaczął iść w kierunku mieszkańców osady oraz swoich kompanów.