Miasto Axer
-
Kuba1001
Kebab:
Dowiedziałeś się z niego, że posłaniec miał na imię Berian, a ruszał do Axer i Fortu Kvatch z jakimiś wieściami, choć nie był na tyle głupi, aby napisać tutaj o co dokładnie chodzi. Reszta to były jakieś nieistotne pierdoły. Poza tym zrobiło się jeszcze ciemniej niż dotychczas, tak więc wypada udać się na spoczynek, zwłaszcza że to dwójka Orków wzięła na siebie wartę.
Makaroniarz:
Krasnoludy zajęte były przede wszystkim piciem, jak to Krasnoludy, ale również rozmawiały, część jadła, a przy dwóch stolikach toczyły się zacięte partyjki w karty i kości. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Mając skóry i futra zasnąłeś w dość wygodnych warunkach no i obudziłeś się wypoczęty. A jeśli dodać do tego fakt, że obudziła Cię woń śniadania to tym bardziej był to przyjemny poranek.
Makaroniarz:
Był on już szczelnie obstawiony, ale miałeś nad Krasnoludami tę przewagę, że byłeś wyższy, tak więc spokojnie mogłeś obserwować partyjkę ponad ich głowami. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Usnąłeś naprzeciw ogniska, więc już po przebudzeniu dostrzegłeś smażone na ruszcie mięso wraz z suszonym mięsem, sucharami i suszonymi warzywami. Cóż, zwykłe, bandycie śniadanie, choć okraszono je jeszcze czymś, a mianowicie bukłakiem pełnym dobrego wina, oczywiście po posłańcu.
Makaroniarz:
‐ Że z czym ku*wa? ‐ spytał i popatrzył się na Ciebie jak na wariata, aby później się roześmiać. ‐ Aaa, no ta… Ty przecież człowiek jesteś, taki co nawet piwerka zwykłego nie wypije, żeby się nie naje**ć jak kilof!
Trzeba dodawać, że jego słowa wzbudziły zainteresowanie około połowy bywalców karczmy? -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Mina mu nieco zrzedła, widać że liczył na kłótnię i ewentualne rękoczyny, a tak to klops. Pozostali brodacze stracili nagle zainteresowanie Waszą rozmową, a karczmarz podrapał się po głowie.
‐ Nie mam soku, ciężko tutaj coś wyhodować, żeby zrobić z tego sok, a jak kupić, to w cholerę drogie, wielu też za tym nie przesadza, wiec albo bierzesz normalne piwo, albo mogę Ci je co najmniej z wodą rozrobić.
Kebab:
Napi**dalak, Zorn, Grogh, Driga i Brelgt szykowali się do opuszczenia jaskini, zapewne w celu spieniężenia łupów, uzupełnienia zapasów lub zdobycia informacji odnośnie tego, czemu poseł Cesarstwa się tu kręcił. Łupy, których wiele nie było, ładowali na konia i zapewne za chwilę wyruszą, także wypadałoby zapytać się szefo, to jest: Vrogaka, czy możesz zabrać się z nimi. Rzecz jasna, jeśli masz na to ochotę. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Ja nie jadę, oni mają łupów się pozbyć i jęzora zaciągnąć, bo może tamten kurier przejeżdżał przez wiochę. Jedziesz z nimi?
Makaroniarz:
Wzruszył ramionami i przygotował Ci rzeczony trunek, choć zażądał za niego tyle, ile za pełnoprawne piwo. Z pewnością wiąże się to z chytrością Krasnoludów, ale poza tym mógł spróbować w ten sposób jakoś powetować sobie straty i to świętokradztwo jakim jest mieszanie wody z najlepszym, bo krasnoludzkim, piwem. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Pokiwał głową i machnął ręką. Po chwili Wasza grupa ruszyła, a Wy idąc w stronę wioski dostrzegliście dymy z ognisk w poszczególnych chatach, karczmie… Cóż, było ich dziwnie dużo. Czyżby znaczyło to coś złego?
‐ Chłopy, dwóch na zwiad. ‐ powiedział Zorn. ‐ Jacyś chętni czy mam sam zrobić, żeby któryś był chętny?
Makaroniarz:
Przede wszystkim były to rozmowy o samej grze, a więc teksty w stylu: “Cooo…? Że ja oszukuję? A jeąć Ci toporzyskiem przez łeb?," "I cyk, tak się zbiera na dzień chlania, chłopaki!,"Pieolony ku*wa oszuście, pie**olona Twoja mać! Oddawaj mnie moje złoto, złodzieju jeden! Straaaż!.” No, i tym podobne. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Krzeseł wolnych brak, więc musisz stać. W sumie to dobrze, bo w ten sposób możesz wykorzystać atut wzrostu, dzięki któremu widzisz cokolwiek.
Kebab:
Po chwili zgłosił się drugi Ork, Driga, uzbrojony w tarczę o zaostrzonych krawędziach i z kolcem służącym w równym stopniu do wyważenia jej co do walki, a także mieczem długim w łapie i mieczem dwuręcznym na plecach. Dość szybko ruszył przodem w kierunku wioski.
‐ A jakby coś jebło, to i mnie przeniesiesz? ‐ spytał, gdy byliście już poza zasięgiem wzroku zielonych kompanów. -