Miasto Hunder
-
Kuba1001
Max:
‐ Ty kitrasz tam w dokach bandę przydupasów, że Ci tyle złota potrzeba? Za stówę to się nie tylko wyposażysz i uzbroisz, ale na inne pierdoły Ci zostanie.
Wiewiur:
//Jeszcze bełtem w łeb nie dostał, spokojnie.//
‐ O to, że lepiej się nam będzie gadało w koszarach, a nie tutaj, przez mur. -
-
-
Kuba1001
Max:
Wyciągnął spod biurka sakiewkę i rzucił Ci.
‐ Masz czas do zmroku, żeby wrócić. Jasne?
Wiewiur:
Fakt, że Ci ją otworzono, tylko ułatwił sprawę. No niestety, kilkunastu miejskich strażników, każdy uzbrojony po zęby, bo w jednoręczny lub dwuręczny topów, młot bojowy, halabardę czy też kuszę, nie sprawiało już wrażenia tak miłych. Czyżbyś znów się wpakował? -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Jeszcze nie, drugi zaś okazał się podatniejszy na sugestię i rzucił się na swego kompana, choć przez brak topora, młota lub jakiejkolwiek innej broni w dłoni okładał go pięściami.
Max:
Odnalazłeś takowy, choć był problem: Miecz był krótki w każdym znaczeniu tego słowa, bo robiony na krasnoludzkie standardy. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Nie udało się, choć wpływ na kusznika był, bo dostałeś tylko w łydkę, a nie w plecy lub głowę, dzięki czemu pobiegłeś na miasto. Masz też nieco czasu, w końcu najpierw muszą rozdzielić walczących i jakoś ogarnąć burdel, który zrobiłeś.
Max:
Właściwie tylko przy jednym straganie znalazłeś miecze i inną broń na ludzką miarę, choć wykutą przez Krasnoludy, a więc pewnie przeznaczoną na eksport. -