Plugawe Ziemie
-
-
Kuba1001
Omeg:
//W sumie… Dziwne jakieś to drewno :V//
Pokiwał głową, wskazując na dwóch wartowników pod Twoimi drzwiami. W sumie to by się zgadzało: Nie mają co robić, bo już tam nie mieszkasz, więc chociaż walizy poniosą.
Taczka:
Z racji pancerza nie zrobiło to na nim wrażenia. Walka trwałaby pewnie jeszcze tak długo, dopóki jedna ze stron nie opadłaby całkiem z sił. Na szczęście Twoi kompani poradzili sobie z resztą obrońców karawany i przybyli Ci na pomoc, masakrując biednego Krasnala. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Było tego za dużo, więc zwyczajnie zabrali wozy kupieckie. Ach, no i pozostaje kwestia jeńców, bo o ile strażników skosiliście równo, to pozostaje problem kilkunastu kupców i handlarzy, którzy postanowili się poddać.
Omeg:
Twój powóz czekał i tak znów ruszyłeś w drogę, opuszczając to dziwne miejsce, ale zapewne kierując się do jeszcze bardziej osobliwego. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Kowal wzruszył ramionami, nie biorąc Twojej groźby na serio, gdyż przez wielkie zapotrzebowanie na wszelkiej maści oręż, pancerze i tym podobne prawdopodobnie skrócono by Cię o głowę lub zesłano na banicję za zabicie kogoś takiego. Zaś pole treningowe… Cóż, pole polem, ale właściwie znajdowało się ono wszędzie wokół obozu.
Omeg:
I tak Ci ten czas mijał, a gdy już miałeś przestać i zasnąć, usłyszałeś pukanie w drzwi powozu i słowa Uruka:
‐ Panie? Zwiadowcy puszczeni przodem meldują o karawanie na północy… Przepuszczamy ich, atakujemy, omijamy? I chcielibyśmy wiedzieć czy mamy rozbić obóz na noc czy też kontynuować wędrówkę. -
Omeg12
Raelag zastanowił się przez dłuższą chwilę, po czym powiedział:
‐ Jeśli nie nadłożymy za dużo drogi to sugeruję obrabować karawanę. Już mniejsza z towarami, może wiedzą coś przydatnego o okolicy i bieżących wydarzeniach. Nie wiem jak jest silna, ale być może poddadzą się jeśli obiecamy im życie czy coś w tym stylu ‐ Zresztą nie będę płakał, jeśli któryś z was zginie podczas ataku ‐ Obóz rozbijemy, ale nie na całą noc. W zasadzie myślę, że najlepiej będzie rozpalić jakieś ognisko, zjeść coś, odpocząć parę godzin po czym jechać dalej. Dłuższy sen czeka na nas na miejscu. -
-
Kuba1001
Omeg:
Skinął głową i uderzył się pięścią w pierś, aby ruszyć dalej i przekazać rozkazy. Po chwili, wedle Twojego życzenia, kareta wraz z resztą wozów zatrzymała się.
Taczka:
Była to jedna z Waszych głównych rozrywek, choć męczenie schwytanych żywcem członków karawany pewnie zmieni ten układ. Acz obecnie nikt jeszcze o tym nie wiedział i ten niby plac pełen był Orków, Goblinów, Hobgoblinów, Orkologów i Centaurów trenujących walkę bronią białą, miotającą i wręcz, tudzież strzelanie i rzucanie do celu czy też odpowiednie reagowanie na dane komendy. Inni zwyczajnie ćwiczyli swoją wytrzymałość i kondycję dzięki kamieniom oraz bieganiu wokół. -
-
-
Kuba1001
Omeg:
Z powozów i karawan ustawiono obronny okrąg (no, mniej więcej), w którego środku Urukowie zaczęli rozpalać ognisko, szykować posiłek, karmić ciągnące zaprzęgi Wargi i tym podobne. Niektórzy usadzili się na dachach wozów z dwuręcznymi kuszami, wypatrując zagrożeń i pełniąc wartę. Dostrzegłeś także grupę dziesięciu innych zielonoskórych, którzy popędzili na swych wierzchowcach w kierunku karawany na horyzoncie.
Taczka:
Odwrócili się i przerwali dotychczasowe zajęcia, acz nie wykonali polecania… Chłopaki dobre, ale dyscypliny to nie mają w ogóle. -