Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Za pomocą krzesiwa trochę to potrawa, o ile się uda.
Jak nie, to zbierze dzieci tego miasta i użyje ich jako granatów ogniowych. Więc próbował najpierw krzesiwem.
Nie udało się, jak na złość. Nie lepiej pożyczyć jakąś pochodnię lub coś w tym guście z tego tam święta?
A w pobliżu jakieś były?
No nie, ale obchody święta były blisko.
Ta, może po prostu w nich uderzą? ‐Przynieście mi z dwie pochodnie, byleby nie wyglądało to podejrzanie.
Dwóch najemników skinęło głowami i po ledwie kilku minutach wrócili z tym, o co ich prosiłeś.
Użył ich więc do podpalenia budynków.
Pierwsze stanęły w ogniu na tyle, na ile to było możliwe, w końcu nie są w całości z drewna… Nie to co te w biedniejszych dzielnicach…
Szkoda trochę, ale podpalał dalej.
Efekt wciąż taki sam.
Ile w ten sposób budynków już podpalił?
Łącznie? Pięć identycznych kamienic.
Nadal brak straży? Dziwne. Czas zebrać oddział. ‐Zbiórka! Przygotować się na polowanie!
Zebrani to oni już byli, więc pora wziąć się za inne rozkazy.
‐Za mną. Ruszył na czele oddziału, by zaatakować pierwszyh strażników, bądź cywili.
A gdzie to tak dokładnie ruszyliście?
Tak, by zostać zauważonym. ‐Reszta oddziału już dotarła do nas?
//Pytam gdzie, nie jak.//
///No ku*wa, czy to nie oczywiste że to nie ich zadaniem będzie ruszenie gdzieś, tylko natrafienie na strażników, którzy chcąc nie chcąc muszą tutaj przybiec, by zobaczyć, skąd ten pożar.