Ghadugh
-
Kuba1001
//Za wygląd do Galerii się nie trafia… Za dawanie dupy postaci w niej umieszczonych również.//
Pokiwał kilka razy w milczeniu głową i podrapał się w podbródek.
‐ Nie. Doszły mnie słuchy, że nie jesteś byle kim, ale szlachcianką, najpewniej córką tego, którego wtedy moi podwładni spustoszyli… Tak się składa, że ja też jestem szlachcicem, ale straciłem swój majątek i po licznych perypetiach wylądowałem tutaj… Nie narzekam, ale chciałbym wrócić do bogactw, wygody i przywilejów. Uważam, że możemy sobie nawzajem pomóc: Ja wyruszę z Tobą, częścią świty i majątku do Twoich włości, opowiem Twojemu ojcu, że Cię uratowałem, a później wspólnie oświadczymy, że chcemy wziąć ślub… Wtedy automatycznie cały majątek przejdzie na mnie i sądzę, że wszyscy będziemy zadowoleni. Oczywiście, możesz to przemyśleć, ale niezbyt długo, a nawet odmówić, acz pamiętaj o jednym: Nie powtórzę oferty, która jest dla Ciebie jedyną opcją na opuszczenie Ghadugh. Zwłaszcza, że jeśli tu zostaniesz, będziesz o wiele gorzej traktowana niż dotychczas, ponieważ do tej pory mój hobgobliński przyjaciel nie śmiał Cię tknąć, by sądził, że przedstawiasz dla mnie jakąkolwiek wartość… Gdy się to zmieni, zasmakujesz prawdziwego życia niewolnicy. Jaka jest Twoja decyzja? -
Radiotelegrafista
Desi sprzed kilku dni albo cieszyłaby się z tej propozycji jak dziecko z nowej zabawki, albo w swej wyniosłości, odrzuciłaby gościa. Jednak tutaj, nie miała nic do gadania, i dzisiejsza Desi wiedziała to. Człowiek, stojący przed nią, miał przewagę w każdym aspekcie. No, w prawie każdym. Miał też solidne argumenty. Na pewno nie chciała czeznąć do końca swoich dni w tym podłym mieście, ale czy chce dzielić życie z tym człowiekiem? Znaczy się, facet nie wydaje się być taki zły, a poza tym jest jej jedyną szansą…Dobra, nie wolno jej teraz myśleć o przyszłości, której nie będzie, jeśli się nie zgodzi. Musi się zgodzić.
‐ To…to brzmi dobrze. Ta propozycja jest dobra. ‐ Odpowiedziała, nieco niepewna swoich własnych słów. -
Kuba1001
//Spokojnie, jak dziś lub jutro dodam tego NPC do Galerii to Ci się rozjaśni, w końcu będziesz tam mieć całą jego historię.//
Wyraźnie uradowany klasnął w dłonie i zatarł je szybko.
‐ Doskonale, doskonale… Ależ, gdzie moje maniery? Zdaje się, że jeszcze Ci się nie przedstawiłem, prawda? ‐ zadał pytanie retoryczne i zaraz odchrząknął, kłaniając się. ‐ Gideon Apyr. -
-
-
Kuba1001
//Ja to wziąłem z generatora :V//
‐ Nie słyszałem. ‐ powiedział po chwili szukania w pamięci Twego nazwiska. ‐ No dobrze, skoro przedstawienie się mamy już z głowy, to powiedz mi jak najwięcej o swych włościach, a więc siedzibie rodu, wsiach, źródłach dochodu i tym podobnych oraz o sąsiadach, zarówno to samo, jak i ich nastawienie do Was. -
Radiotelegrafista
Zamyśliła się na chwilę, niepewna tego, czy powinna zaraz wszystko opowiedzieć, jednak fakt, że to jej jedyna szansa na opuszczenie Ghadugh, przekonał ją.
‐ Siedzibą rodu jest pałacyk, murowany. Wsi mój ojciec ma pod sobą parę, danina z nich jest raczej całkiem niezła. Co do wrogów…największym i najbardziej zaciekłym z nich był, jest, pewien szlachcic, jednak nie wiem, czy po tym, jak pogodzili się w walce przeciwko orkom, dalej będą sobie skakać do gardeł. ‐ -
-
Radiotelegrafista
De facto, Desi cisnęło się wiele pytań na usta, jednak teraz, skupiła się tylko i wyłącznie na jednym celu ‐ jak najszybciej opuścić to miasto. Niemniej, przypomniała sobie o czymś, a raczej o kimś, kto tego pytania potrzebuje bardziej niż szlachcianka.
‐ Przed wzruszeniem do włości mojego ojca, mogę mieć jedną prośbę? ‐ -
-
Radiotelegrafista
‐ Zabierzmy ze sobą tamte niewolnice, chociaż parę z nich. ‐ Złożyła dłonie w nadziei, że Gideon zgodzi się na jej propozycję. Los uśmiechnął się do niej, ma szczęście, że wyrwie się z tego zapchlonego miasta. Nie chciała jednak trzymać tego szczęścia samolubnie dla siebie, szczególnie po słowach upadłego szlachcica o “prawdziwym życiu niewolnicy”.
-
Kuba1001
Niezbyt mogłaś wykonać ten gest, w końcu ręce wciąż miałaś solidnie związane za plecami, gdyż szlachcic najwidoczniej nie miał jeszcze zamiaru się ich pozbyć.
‐ Zobaczę, co da się zrobić. ‐ odparł i pomógł Ci wejść po kamiennych stopniach, gdzie usadził Cię na wygodnych skórach i futrach po swej lewicy.
‐ Pamiętaj: Ja już wiem, że nie jesteś Magiem, ale oni nie. ‐ powiedział Gideon i ponownie zakneblował Ci usta. ‐ Pomęczysz się z tą szmatą jeszcze kilka godzin, dopóki nie dobiję targu z Hobgoblinem. Wtedy wyjdziemy z Ghadugh wraz z moją świtą.
Po tych słowach zasiadł na swoim tronie i wykrzyczał jakąś komendę w języku zielonoskórych, a po chwili jego zbrojna straż zajęła z powrotem swoje miejsca, podobnie jak uzbrojony w wielki młot bojowy Ork, stając po prawej stronie tronu Apyra. Chwilę po nich, gdy uznali salę tronową za bezpieczną, do pomieszczenia wkroczyła Orczyca, całując Gideona namiętnie w same usta, na co on oczywiście odpowiedział, a później zajmując swe dotychczasowe miejsce na jego kolanach. Na samym końcu wkroczył Hobgoblin ze swoją świtą, a wtedy zaczęły się negocjacje w nieznanym Ci języku, w którym Gideon operował niezgorzej niż wspólnym. -
-
Kuba1001
Tak właściwie to do knebla byłaś już przyzwyczajona, więc nie sprawiał Ci on większych kłopotów, zwłaszcza że w czasie negocjacji szlachcic kilka razy Ci go zdjął, zapewne chcąc nastraszyć Hobgoblina i jego podwładnych Twoją “Magią,” ale później szybko z powrotem znów go zakładał. Jeśli chodzi o negocjacje to, poza tymi incydentami i kilkukrotnym podniesieniem głosu przez obie strony, były one dość spokojne i szły sprawnie, choć niewiele mogłaś zrozumieć. W ostatecznym rozrachunku chyba zakończyły się pomyślnie, bo zielone pokurcze uścisnęły dłoń Gideona, a później wyszły. Ten zaś zaczął wydawać wszystkim swym orczym kompanom polecenia w ich języku, za których wypełnianie ochoczo się wzięli.
Jeśli chodzi o Orczycę to ona, jako jedyna z zielonoskórych, nic nie robiła, może poza tym, czym zajmowała się wcześniej… Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że szlachcic okazuje jej swoje względy na tyle, że najpewniej ruszy razem z nim do Twoich, a niedługo jego, włości. -
-
-
-
Naczelny
//Morrak to moja postać główna, jakby co
Ja, Morrak, syn rzemieślnika, podszedłem do bram miasta i rozejrzałem się po okolicy. Zamierzałem tam wejść. Właśnie wtedy. W tej chwili. Jak prawdziwy Ork, wejść do Ghadugh i narobić bigosu, że całemu światu oczy wyjdą na wierzch! Nigdy nie byłem w tym mieście.
-
Kuba1001
Radio:
Pamiętałaś, że zdołał dostać się do środka, a później go chyba nie opuszczał, a i zielonoskórzy nie byli w stanie zdobyć szlacheckiej siedziby Rejenta, tak więc najpewniej żył i miał się dobrze, oczywiście w przeciwieństwie do swych ziem.
Szlachcic nie zauważył Twojego spojrzenia, był zbyt zajęty wydawaniem poleceń innym Orkom oraz kontynuowaniem przyjemności wynikających z tak bliskiego kontaktu z Orczycą.
Naczelny:
//KKK.//
‐ Stać kuwaaa. ‐ zarządził strażnik, wyciągając dłoń. ‐ Ktoś Ty? I czego kuwa? -