‐ Melkco? ‐ spytał jeden z Goblinów, którego to obchodziło, bo reszta miała to w dupie, byleby przeżyć tę bitwę, o ile do niej dojdzie, na co się nie zanosi, bo zbrojna gromadka zdaje się minąć gród.
Gobliny rozeszły się, z jednej strony znudzone, ale z drugiej ucieszone, bo każda rutyna jest lepsza od śmierci. Tak czy inaczej, wkroczyłeś do domu bez przeszkód.
‐To tylko chłopskie ruszenie ludzi. Gdyby się zbliżyli, stracilibyśmy co najwyżej 10 chłopa, nie więcej.
Odrzekł do małżonki przytulając się do niej.
‐Zawsze będę cię chronił.
‐ Masz wiele talentów, ale kłamanie nigdy nie było jednym z nich. ‐ odpowiedziała. ‐ Widziałam wszystko doskonale. Chyba zapominasz, że jestem Hobbitką. I że Hobbici skradają się jak mało kto.
Nie otworzyłeś ich, bo były zamknięte, ale poza tym chyba usłyszeli. Dość ciekawe, że w odgłosie powszechnie dobrej zabawy w ogóle usłyszeli. No, ale teraz masz dziesięć minut wolnego czasu dla siebie.