‐ Wszystkiego to będzie dwa Orkologi, dwadzieścia Goblinów i trzynastu Orków, do tego sporo mniej lub bardziej rannych, najgorzej oberwał Ogr, jak skończyła się bitwa, wyglądał jak wielki jeż, tak go naszpikowali strzałami. Ale żyje i jakoś się trzyma.
‐ Chcieliśmy ich spalić, ale nie było czasu… Na nic nie było czasu, zabraliśmy co się dało i uciekliśmy, mogło być ich więcej. Dopiero w południe następnego dnia rozbiliśmy obóz w innym miejscu i zaczęliśmy zajmować się rannymi.
‐ Ale po co mamy tam wracać? Tam są tylko wrogowie i śmierć, jeszcze jedna czy dwie takie bitwy i pójdziemy w rozsypkę, wojownicy chcą walczyć i zwyciężać, a nie walczyć i ginąć, do tego bez sensu.
‐Oni mieli zbroje płytowe i znacznie lepszą broń niż my, jeśli ściągniemy je z trupów, staniemy się wielką siłą.
Wykłócał się, po czym uznał, że nie ma sensu.
‐Czas wrócić do pierwotnego planu, czas dotrzeć do Hordy
‐ Przecież już mówiłam, że nie było czasu nikogo opatrywać, grzebać czy obrabować? ‐ zirytowała się. ‐ Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Kiedyś siedzieli u Krasnoludów, a teraz zniknęli i nikt nie wie, gdzie mogą być.
‐Skoro siedzieli u krasnoludów, to musieli wybrać się stamtąd tylko na dwa kierunki jeśli dobrze pamiętam, bo u pfu ludzi i elfów nie mamy czego szukać. W jednym z nich właśnie zmierzamy.
Powiedział twardo.
‐ Tak wiele Orków, Goblinów, Hobgoblinów, Orkologów, Trolli, Cyklopów, Ogrów, Wargów, wilków, namiotów, machin, zapasów i wszystkiego innego, a nigdzie byśmy tego nie zauważyli po drodze? Albo nikt by o tym nie mówił?
‐Co mamy kuwa zrobić? Jak masz jakiś plan to wal śmiało, bo ja innej opcji nie widzę. Choć w sumie jest jeszcze Księstwo Orków… Choć nie, te skuwysyny nie tknęły nawet palcem sprawy naszej niewoli.
Dało to tyle, co nic, gdyż nagle wyszła z namiotu, dobrze wiedząc, że gdyby została to jakieś dwie godziny później trzeba byłoby kopać Ci mogiłę, bo tym razem żaden zielonoskóry medyk by Cię nie poskładał.