Kiwnął głową w geście zrozumienia, lecz nic już więcej, nie mówił, bo trafiliście na miejsce, czyli pod olbrzymią górę, bardzo podobną do tej odwiedzonej wcześniej.
Wszyscy myśleli podobnie, więc zaczęliście obchodzić górę. Znaleźliście wejście, ale wraz z nim około setkę krasnoludzkich piechurów, z tuzin kuszników i dwa skorpiony.
//‐ Kuwa, patrz! Oni mają tu całą pie**oloną armię!
‐ Orzesz w chj! Wyślij tam skorpiony, te stawonogi wielkości kciuka na pewno ich zatrzymają!
Więc tak, chodzi o machiny wojenne :V//
‐ Jeszcze nie wiadomo. ‐ odparł szałojownik.
‐ Jasne… ‐ powiedział i chyba miał dodać coś więcej, ale powstrzymał się, gdy z szeregu zbrojnych wystąpił sam Oghren i ruszył powoli, całkiem sam, w kierunku wrogiej armii.
Po chwili szeregi wrogich zastępów opuścił inny Krasnolud, łysy lecz o rudej brodzie i bokobrodach, zakuty w ciężki pancerz i uzbrojony w wielki młot bojowy nabijany kolcami. Stanęli naprzeciw siebie, mierzyli się chwilę wzrokiem i powoli ruszyli ku sobie.
Nikt ie raczył Ci odpowiedzieć, bo i odpowiedź ukazała się sama, gdy dwóch Krasnoludów uścisnęło się serdecznie niczym starzy przyjaciele. Po chwili zaczęli mówić coś w swoim języku, czego niestety nie mogłeś zrozumieć.