Michał:
Potwór lekko się uśmiechnął. Rozbawiłeś go tym. Chyba. Łapa nie puszczała i wyciągnęła Cię na zewnątrz. Stwór podniósł Cię tak wysoko jak tylko mógł więc wisisz głową w dół jakieś 4 metry nad ziemią.
Bilo, FD_God:
Jak na razie ruszyliście bez przeszkód w dół.
‐Ciekawe też czy krew trupów jakoś wpływa na to by mnie nie próbowali dorwać… Czemu idziemy w stronę rynku?‐ Spojrzał na Aragotha nieco zdziwiony, że nie kierują się wprost do jednej z bram.
‐ Wszystkie bramy oprócz Bramy Ostatniej Szansy… czy jakoś tak są otoczone masami trupów, a tylko przez rynek da się do niej dojść . A nieumarli mają zaschniętą lub wcale nie mają krwi .
‐Nie taką zaraz zaschniętą, krew dalej w nich jest zważywszy na to, że czymś musiały mnie przecież oblać. No dobrze, na rynek zatem… Może znajdzie się tam jakieś medykamenty…
Michał:
No niestety. Nawet nie mogłeś go dosięgnąć. Trzymał Cię tak jeszcze chwile po czym rzucił Cię o ścianę najbliższego budynku. Miałeś złamaną prawą nogę i kilka żeber. Lewa ręka też nie była całkowicie sprawna.
‐ Spróbujmy przejść bokiem, ja wolałbym uciekać od razu do bramy i się tu nie włóczyć… niedaleko stąd jest Fort niejakiego Barona, ma tam całkiem miłą wioskę pewnie i medyk się znajdzie ‐. postarał się poprowadzić formację za rynek i znaleźć jakieś boczne przejścia do bramy .