Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Przekażę wszystko Magowi, może on coś poradzi.
‐Będę tutaj czekał.
‐ Nie wrócę prędko, nawet przy pełnym galopie podróż do mego zamku zajmie mi dwa dni, a nie wiem ile Magowi zajmie rozpracowanie klątwy.
‐Nadal będę czekał. Sam Waradasaru nie opuszczę.
‐ Byłem pewien, że masz na myśli to konkretne miejsce. Tak więc bywaj i powodzenia.
‐Bywaj.
Podał Ci jeszcze dłoń, a później wrócił do swoich, wsiadł na konia i odjechał razem ze swym orszakiem.
A mu w sumie pozostało wrócić do obozu.
Wróciłeś, wszyscy byli na miejscu i czekali na to, co masz im do powiedzenia.
‐Dowiedziałem się, że szanse na opuszczenie przez nas Waradasaru są jak najbardziej realne. Prawdopodobnie zbliża się koniec naszego więzienia.
Euforia trwała i trwała, dopóki nie przerwało jej jedno pytanie z tłumu: ‐ A jak niby zdejmiesz z nas tę klątwę?
‐Mag. Okazało się, że tamten Rycerz posiada Maga. Przez te lata wiele się zmieniło i wiedza Magów również wzrosła.
‐ Na tyle, aby zdjąć klątwę?
Kiwnął głową.
Widać, że niedowiarkowi to wystarczyło, bowiem już nic nie mówił.
No cóż, sam udał się do sarkofagu.
Niestety, nadal był na miejscu.
Cholera, był tam trochę czasu. Trochę ma się rozumieć liczył w godzinach.
Kolejne godziny mijały Ci na powolnej kontemplacji, w której sarkofag nie miał zamiaru pomóc.
Nie oczekiwał pomocy, po prostu chciał jakoś przeczekać ten czas.