Bóbr:
Orkowie tylko usiedli, ale Gobliny zaczęły się zastanawiać.
‐ Yyy… Piwo? ‐ powiedział niepewnie jeden, chyba przywódca.
‐ Piwo, piwo, piwo! ‐ zaskrzeczeli radośnie jego towarzysze.
Taczka:
Nie miała gdzie się schować. Pokój zbyt mały.
Bóbr:
Trochę Ci się zeszło, ale udało się. W odpowiedzi na to zamówienie Bane rzucił Ci sakiewkę na blat lady.
Taczka:
Nic to nie dało. W sumie, to czemu by ponownie nie spróbować przepalić więzów na rękach? Nie jesteś wyczerpana do cna, a Orkowie mogą w każdej chwili wrócić.
Pomyślała nad wykonaniem dywersji, tak, żeby podpalić kołdrę pod drzwiami, a gdy wszyscy będą w pokoju uciec. Ale najpierw musiała spalić więzy na nadgarstkach, więc tym się zajęła.
Bóbr:
Jak na razie brak.
Taczka:
Otwarte. I w sumie wypadałoby zdjąć knebel. A wyjście drzwiami, to niezbyt dobry pomysł. Zwłaszcza, że Orkowie mogą być na dole, a nawet nie sprawdziłaś drugiej możliwości ucieczki: Okna.
Nie myślała o zdjęciu knebla i dopiero teraz to zrobiła. Nie pomyślała też o wyjściu oknem lub zawołaniem kogoś. Zamknęła za sobą drzwi i wróciła do swojego pokoju po miecz i torbę.
Bóbr:
Czekałeś i w końcu zawitała okazała grupa klientów, a mianowicie ludzie, po ubraniach widać, że podróżni.
Taczka:
Wszystko było na swoim miejscu.