Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Ta… Jak już będziesz od nas odchodzić to strzelimy Ci jakiś prezent na drogę, czy coś.
‐O ile rzeczywiście zadecyduję o swoim odejściu.‐ Zaśmiał się nieco.
‐ Takie podejście dodaje mi otuchy. ‐ powiedział wsiadając na szalupę. ‐ Płyniesz czy zabierzesz się innym razem?
‐Oczywiście, że płynę, kapitanie.
‐ Wsiadaj. ‐ rzucił rozsiadając się wygodniej na dziobie.
Wszedł zatem na statek stając obok kapitana.
I tak dopłynęliście na galerę.
‐No to co teraz, kapitanie?
‐ Rób co chcesz. Warta zaczynasz po kolacji.
‐No dobrze.‐ Rzekł wzruszając ramionami, po czym znalazł sobie jakieś wygodne miejsce gdzie przyjął postawę do medytacji oddając się temu zajęciu.
Medytację przerwał dzwonek obwieszczający wszem i wobec, że czas na posiłek.
Czas jeść zatem, zebrał się i ruszył do kantyny czegoś podjeść.
Tym razem było nieco mniej mięsa, serów i pieczywa, ale wody, wina, mleka, ryb i owoców pozostało pod dostatkiem.
‐Trzeba będzie powoli wracać na stały ląd, bo nieco kończą się nasze zapasy.‐ Rzekł powoli zajadając się posiłkiem. Wolał jednak nie pić mleka zważywszy, że najczęściej pożywiał się owocami.
Zjadłeś. Część marynarzy została oddając się rozmową, piciu, grze w karty, mordobiciu lub spaniu, a kilku wyszło na pokład.
Skoro raczej nie miał jak grać w karty z resztą załogi to tak udał się na pokład.
Pozostali wartownicy stali lub siedzieli wpatrując się w ląd. Bocianie gniazdo zostawili Tobie.
Skoro tak postanowili to zatem zostało mu tylko na nie wejść i obserwować okolicę.
Spokojne morze, lekka bryza, światło gwiazd i Księżyca. Całkiem przyjemna ta fucha, nieprawdaż?
Brzmi pięknie, ale nie pierwszy raz ma taki widok. Wolał jednak przyglądać się bardziej okolicom statku.