Za bardzo raczej już pomóc nie mógł, był osłabiony po ciskaniu kulami energii. Może jednak chociaż pomógłby załadowywać działa, ale skoro reszta tego nie robiła to raczej on też jakoś nie mógł w tym pomóc.
Te większe już właściwie się wycofały, małe podobnie. Z tą różnicą, że duże płyną na otwarte morze, a małe tam, skąd przypłynęły, czyli między te skały, gdzie zapewne mają jakąś bazę.
‐ Nie dogonimy ich, mamy uszkodzony jeden z masztów i ster. ‐ odparł kapitan. ‐ Ale oni muszą mieć gdzieś tu bazę. Może damy radę zaholować tam statek i go naprawić.
Ran było sporo, lecz żadna nie zagrażała Twemu życiu w jakikolwiek sposób. Po około piętnastu minutach kapitan zebrał grupę śmiałków, którzy zaczęli pakować się na szalupę. W ich gronie dostrzegłeś swego przyjaciela Krasnoluda i pierwszego oficera.
Dopłynęliście i po chwili zaczęliście płynąć w jakieś wąskie gardło, na końcu którego zapewne znajdzie się baza tych piratów, o ile rzeczywiście jakąś tu mają.