Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Gałązki dały dość mały ogień, który też szybko się wypali.
‐Jest tu coś większego? Zapytał zbieraczy
Na brak drzew i krzewów nie możesz narzekać.
//Chodziło mi o coś na ziemii.
Chochliki uzbierały tylko to, co mogły unieść. W końcu to istoty dość głupie i wątłe, lepsze mięso armatnie niż żołnierze.
Poszedł sam zbierać większe kawałki. ‐Odpocznijcie. Jutro ciężki dzień. Powiedział spokojnym głosem. mimo swej agresji okazywał uczucia w stosunku do podwładnych.
Większe gałęzie wzmocnią płomień i pozwolą Wam spokojnie przespać noc. Większość Chochlików już usnęła, Tobie tez sen się przyda.
‐Ci których wyznaczyłem do warty pilnować. Kiedy najdzie was sen macie się zmienić z dowolnym chochlikiem. W razie zagrożenia budzić mnie. Rozkazał.
‐ Więc rozkazałeś, a one, chyba, zrozumiały.
Poszedł spać,
I zasnął.
No i spał.
Obudził się nad ranem. Pierwszym co zauważył był brak Chochlików.
Rozejrzał się szukając ich.
W pobliżu ich nie było.
‐Gdzie jesteście?! Krzyknął.
Nie odpowiedziały. Może dlatego, że (jak już mówiłem) nie maja zdolności mowy? Choć, mogą też być inne powody.
‐Trzeba było je przywiązać. Powiedział sam do siebie. Otworzył portal do przywoływania.
Zrobiłeś to, choć nie był to dobry pomysł, zwłaszcza, że nie zregenerowałeś swoich sił po ostatnim przywoływaniu.