Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Kiwnął głową na znak zgody.
Kiwnąłeś, a on Ci odkiwnął.
Wrócił do gabinetu.
Wróciłeś.
Brutus wrócił do zamku.
Brutus wrócił.
Brutus przyglądał się orkom Lorda z dość małym zaciekawieniem. Był pewny, że pomimo swoich wad jest w stanie z nimi walczyć.
W walce jeden na jeden ma swoje szanse, ale jeśli będą mieć sporą przewagę liczebną to raczej nie będzie już tak różowo.
Katapulty. Przy skutecznych wystrzałach można nieźle wypatroszyć ich oddziały. ‐Jaka jest wasza taktyka?
//To powiedział Brutus czy Jonathan? Wolę się upewnić, bo jeszcze dowódca spławi nie tego kogo trzeba ;‐;//
///Brutus. Jednak jeżeli Brutus nie dostanie odpowiedzi, to Jonathan tez się o tym dowie.
‐ Nie powinno Cię to obchodzić. ‐ mruknął dowódca.
‐Obchodzi mnie to. Bo nie wiem, czy stać w pierwszej linii i was ochraniać przed krasnoludkami, czy pilnować flanki Jonathana.
‐ Nie bój się. Ty znaleźć dla siebie miejsce w trakcie walki.
‐Orkowie się nie boją walki.
‐ To niech udowodni to w czasie bitwy.
‐I to zobaczysz.
‐ O ile nie zginiesz wcześniej. ‐mruknął odchodząc.
Uśmiechnął się do niego złowrogo. Następnie udał się do gabinetu Jonathana.
Trafiłeś do gabinetu. //To rozmowę pozostawię Tobie.//