-Ostatnio dowiedziałem się, że dzieciak, którego gnębiłem, okazał się synem kosmicznej dyktatorki, która miała jeszcze dwie starsze siostry i matkę, którą teraz się zajmuję. Uwierz mi, nic mnie już nie zadziwi.
-Doprawdy? A więc to było dokładnie tak…-I tutaj Perła opowiedziała WSZYSTKO o przygodach Deweya. Od początku do końca, bez ŻADNEJ cenzury ani omijania niewygodnych dla kogokolwiek fragmentów.
Kevin tylko stał z rozdziawonymi ustami. Nie mógł sie nadziwić dokonaniom Deweya.
-*Jak to możliwe, że ten staruch wziął w obroty dwie olbrzymki i dwie Perły? Do tego jeszcze ta reszta… Cholerny James Bond * - myśli sobie, nie dają wiary w opowieść Białej Perły.
Wziął w obroty nawet tą Żółtą Jędzę! Jak to w ogóle możliwe?! Przecież żył bez żadnej kobiety przez paręnaście lat! Gdyby nie pozycja, to byłby całkowitym przegrywem!
Co ten Dewey ma, czego Kevin nie ma?! Rzecież nie dość, że Kevin jest młodszy, to i bogatszy! Diamenty, te ,wielkie, wytworne przywódczynie", mają jakiś fetysz na starych dziadów czy co?!
-Ona już nie jest potworem, zrozum to. Teraz to niewinne, urocze dziecko, które się smuci z faktu, że nie wzięło się ją na barana. Diamencik nikogo by umyślnie już nie skrzywdził - wyjaśniał twardo.
-A więc jakim cudem wywołała u mnie to wszystko co u mnie teraz widzisz?!-zaprotestowała surowo Perła, ponownie pokazując na swoje “rozbite” oko. Swoją drogą, Kevinowi wydaje się całokształt jej wyglądu razem z kolorem skóry i raną za… Atrakcyjny.