Sherlock Holmes nie spał od… Zaraz, kiedy był pierwszy dzień lata… jakoś tak… No nic, jak coś wertuje, to czasem na kilka dni znika umsylem i nie mogą korzstać z jego genialnych umiejętności dedukcyjnych. Syndrom wyższości, chyba tak to nazwał lekarz. W każdym razie, w pewnym momencie odwrócił się i chrząknął:
-Agenci Tarczy, proszę o uwagę. Proszę zostawić rzeczy, które macie na razie i podejść do mnie. Nie Jenny, nie rzucaj tej książki proszę. Mam tam… Ważne dokumenty… - nikomu nie powie, że zapisywał, ile ludzi mu zginęło przed domem i że zapisywał ich każdy szczegoł, każdy rozbryzg krwii, każdy fragment mózgu rozchlapany.
{Stan psychologiczny:} Bardzo dobry. Skupiony na swojej misji.
[Osobowość:] - Niezachwiany, odważny, pewien siebie wojownik. Idealna reprezentacja ideałów ludu Mandaloru. Jednocześnie ma on poczucie obowiązku do innych oraz sporą dozę współczucia. [Nawyki:] - Kiedy idzie walczyć to zawsze odmawia tą formułkę w Mando’a “Chwała, wieczna Chwała, tobie i wszystkim braciom oraz siostrom Mandalorianom” [Słabości:] -
Jest nadal tylko człowiekiem, rzucać autami nie będzie ani strzelać piorunami z dłoni.
Głupi nie jest, ale jego dogmatyczne przywiązanie do Mandaloriańskich ideałów ograniczają jego możliwości.
Nie znosi Wielkich Imperiów i nigdy, ale to nigdy nie pomoże żadnemu z nich. Wyjątkiem, ale to jedynym wyjątkiem, jest bezpośredni rozkaz od Mandalora. [Silne strony:] -
+Jest na szczycie ludzkich możliwości fizycznych.
+Ma niezachwianą wolę oraz determinację nie do złamania, dokona tego co ma dokonać. [Zdolności:] -
+Jest wyśmienitym wojownikiem potrafiącym walczyć szerokim wachlarzem broni.
+Jest także wyszkolonym Mandalorianinem, znającym różne style walki wręcz.
+Od dziecka uczonym był o słabościach różnych ras, tak by mógł je jak najłatwiej pokonać w razie jakby doszło do walki.
+Jest bardzo dobrym pilotem, potrafiącym odwalić nie lada numer .
+Umie śpiewać i malować. Nauczył się tego by móc upamiętnić dokonania swego ludu oraz swoje na więcej niż tylko jeden sposób.
+Zna oraz potrafi się posługiwać płynie 5 Językami (Wspólny Galaktyczny, Klejnotów, Skrulli, Kree, Mando’a)
{Dla dociekliwych:} [Historia:] - “W dzisiejszych czasach wydaje się że nic nie może ruszyć wielkiej trójki. Że absolutnie nic, prócz samych bóstw i istot wyższych oraz cięższych niż sama rzeczywistość, nie może dorównać im potęgą. Że nie ma niczego co mogło by zasiać ziarno strachu w umysłach Klejnotów, Kree i Skrulli, że nie ma armii, ni wojowników im równych. Ale…co by było gdyby ktoś taki istniał? Co by było gdyby, teraz w tej galaktyce, istniała rasa, nie, kultura, na dźwięk imienia której najsilniejszy Ametyst, najsprytniejszy Skrull oraz najbardziej zdyscyplinowany Kree zaczynają trząść się ze strachu. Mandalorianie” ~ Fragment Książki autorstwa Tarkusa Killa “Mandalorianin: Autonomia Ostatniego Wolnego Ludu Galaktyki”
Mandalorianie, słynny wojowniczy lud zamieszkujący planety zewnętrznych rubieży tej Galaktyki. Obdarowywani są w równych miarach szacunkiem, strachem oraz nienawiścią, przez wszystkie rasy tej Galaktyki którzy o nich zasłyszeli. Naturalni wrogowie Trzech Wielkich Imperiów, przeciwko którym niejednokrotnie Mandalorianie wyprawili się w Krucjatach. Niezrównani wojownicy oraz mistrzowie sztuk wojennych. Jednakże jak doszło do tego momentu? Co dało początek tej wielkiej kulturze? Cóż wszystko zaczęło się z jedną rasą oraz jej porażką w obronie własnej planety.
Ów rasą byli tak zwani Taung, lud łowców oraz wojowników oryginalnie wywodzących się z planety Coruscant, jak była znana w ich języku. Taung udało się rozwinąć technologię podróży kosmicznej oraz napędu nadświetlengo, jednak nie zdołali tego wykorzystać. Powodem była Wojna Domowa która wybuchła z powodu tego jak przyszłe kolonie miały być podzielone między Klanami. Wojna ta trwała całe lata aż w systemie pojawili się obcy. Mianowicie Klejnoty. Wtem zaczęła się wojna, która według mniemania niektórych historyków, trwa do dnia dzisiejszego.
Osłabieni konfliktem wewnętrznym Taung, byli zmuszeni do ucieczki z własnej planety, by uniknąć eksterminacji z rąk Klejnotów. Okres po opuszczeniu ich domu nazywa się w Mando’a “Wielką Zmazą”, gdyż jest w świadomości Mandalorian widziany jako wielka zmaza na ich honorze.
Po paru nieudanych próbach kolonizacji innych światów, wdania się w konflikty z Skrullami i Kree, Taung po latach wędrówki znaleźli w końcu planetę którą mogli nazwać nowym domem. Jednakże nie byli oni sami, gdyż w czasie ich exodusu, do ich floty przyłączały się również inne rasy które dzieliły podobny los do Taung. Przywódcą tych wyrzutków, uchodźców oraz innych został Taung o imieniu Mandalore. To on przewodził pracom kolonizacyjnym i to pod jego nadzorem odnaleziono surowiec, który zmienił kulturę ludu któremu przewodził raz na zawsze, Beskar. Odnalezienie tego metalu doprowadziło do odnowienia Wojowniczej Kultury która została zepchnięta na skraj zapomnienia, nowa broń, nowe pancerze zaczęły powstawać z materiału który wydawał się być niezniszczalny. Mandalor poprowadził swój lud do wielu zwycięskich walk, przeciwko piratom, wrogiej faunie ich nowego domu a i nawet przeciwko niektórym grupom trzech wielkich wrogów którzy postanowili za nimi podążyć na zewnętrzne rubieże galaktyki.
Kiedy to Mandalor w końcu dokonał żywota, fundamenty pod nową cywilizację, nową kulturę, nowy lud, były już podłożone. Ci którzy podążali za Mandalorem poczęli się zwać Mandalorianami, syn Mandalora przejął imię ojca a ich nowy dom, ich nową planetę, ochrzcili nazwą Mandalor by na zawsze upamiętnić dzieła tego który przeprowadził ich przez “Wielką Zmazę”. Jednak…czegoś brakowało, Mandalor, dziś znany pod przydomkiem Pierwszy, rozpoczął wiele dzisiejszych tradycji Mandaloriańskich, jednak ta której boją się ludy galaktyki została poczęta za rządów Mandalora Drugiego. Albowiem to za jego czasów odbyła się pierwsza Krucjata.
Mandalor drugi kontynuował dzieło swego ojca, rozwijając ich nowy dom a nawet zakładając kolonie wydobywcze na księżycu, Concordii, który to też był bogaty w Beskar. Jednak kiedy wieści dotarły do Mandalora o nieporządku wewnątrz Imperium Klejnotów oraz o panującej wojnie domowej, postanowił on że głębszy rozwój może poczekać. Mandalor Drugi jako dziecko był wychowywany na powieściach o tym jak Klejnoty przybyły pewnego razu do ich domu i go kompletnie zniszczyły, zmuszając jego lud do ucieczki. Słyszał on o okropieństwach jakie Klejnoty robią z światami które podbijają, niszcząc je doszczętnie i pozostawiając za sobą martwą skałę…lub gorzej, krystaliczną abominację która służy klejnotom jako ich Kolonia. Mandalor Drugi, tylko czekał na taką chwilę. Czekał on aż wielkie Imperium osłabnie, stanie się słabe i podatne na atak. Doczekał się tego w momencie kiedy Rose Quartz wypowiedziała władzę Diamentom i rozpoczęła wojnę domową. Zebrał więc całość swej floty, przygotowywanej od czasów jego ojca do walki, zebrał wszystkich wojowników, uzbrojonych w nowy ekwipunek z Beskaru oraz wytrenowanych i przetestowanych w ogniach walk toczonych w czasie Wielkiej Zmazy i po niej, oraz ruszył na Klejnoty.
Ogół Galaktyki zna to wydarzenie jako Pierwsza Mandaloriańska Krucjata, jednak sami Mandalorianie nazywają ją “Piękną Wyprawą” lub “Wyzwoleńczą Krucjatą”. Powodu dla pierwszej nazwy są dość oczywiste, osłabione trwającą wojną domową Imperium nie było przygotowane na atak ze strony najeźdźców z rubieży, stawiając im w najlepszych przypadkach nader nikły opór. Mandalorianie natomiast, napędzani żądzą zemsty za wszystko to co Imperium im zrobiło, walczyli jak szaleńce bestie, bez litości i opamiętania. Przedarli się przez kawał Imperium, prawie że dolecieli do samego Homeworld, nim jednak musieli się wycofać do swojej przestrzeni z powodu rozciągniętych do granic możliwości linii zaopatrzeniowych. Mimo to ta Krucjata jest widziana jako wielki sukces albowiem zdołała spustoszyć znaczą część Imperium Klejnotów oraz zadać im ogromne straty. Takiego sukcesu, żadna następna Krucjata nie zdołała zreplikować. Nazwa Wyzwoleńcza pochodzi od faktu że w czasie Krucjaty, Mandalorianie napotkali stacje gdzie Klejnoty przetrzymywały humanoidalne, myślące istoty jakby były zwierzętami. Zdegustowani tym, postanowili najechać każdą taką napotkaną stację oraz wyzwolić przetrzymywaną tam populację tych istot, wyrzynając strażników do nogi przy okazji. Wyzwolono całe tysiąc tych istot, na tyle dużo by stały się one jedną z dominujących ras w kręgu kulturowym Mandalorian.
Od tamtego czasu minęło wiele lat. Odbyło się wiele Krucjat, a lud Mandaloru napotkał na drodze swej historii wiele przeszkód. Od wojen domowych po manipulację ze strony wielkich potęg Galaktyki. Pomimo tego Mandalorianie dumnie brnęli naprzód, przed siebie, przynajmniej do pewnego czasu. Mianowicie około 300 Lat temu słabość zagościła w sercach niektórych Mandalorian, pacyfizm. Ci samozwańczy “Nowi Mandalorianie” chcieli końca walki z trzema Imperiami, chcieli pokoju oraz stabilności by wszyscy mogli prosperować. Ta retoryka nie znalazła zbyt żyznego gruntu wśród większości Mandalorian, jednak byli nadal ci którzy się w to wsłuchali. Młodzi idealiści których nie nauczono poprawnie Mandaloriańskiego stylu życia. Ci głupcy dali się zmanipulować Nowym Mandalorianom, tym marionetkom Trzech Potęg. Albowiem nowi Mandalrianie przy wsparciu swoich panów dokonali zamachu Stanu na ówczesnym Mandalorze i w czasie który wynikł po tym próbowali przejąć władzę w przestrzeni Mandaloriańskiej. Sukces był połowiczny albowiem udało im się uśmiercić Mandalora ale nie zdołali już przejąć władzy. Ich próby poskromienia Klanów zwróciły się przeciwko nim kiedy to koalicja tychże zwróciła całą swą potęgę przeciwko Marionetkom. Marionetkom które w swych ostatnich chwilach błagały swoich panów o wybawienie…ale tego nie dostały. Nowi Mandalorianie zostali wybici do nogi. Jednak to nie był koniec problemów dla Mandalorian. Śmierć Mandalora była zupełnie nie spodziewana przez klany oraz przez samego Mandalora, z tego powodu nie było żadnego jasnego kandydata na tą pozycje. Klany spróbowały dojść do porozumienia ale paranoja związana z możliwością istnienia osób sympatyzujących z Nowymi Mandalorianinami oraz manipulacje ze strony Potęg doprowadziły do upadku negocjacji i długotrwałej wojny domowej.
Ów Wojna zakończyła się 50 lat temu, kiedy to Trzy Potęgi, chcąc przejąć władzę na Mandalorianinami, zaczęły wspierać jeden mało znaczący Klan oraz ich lidera. Ten, z cichą pomocą zewnątrz zdołał poskromić resztę Klanów oraz je sobie podporządkował. Jednak, nim trzy potęgi mogły się zacząć cieszyć, to przywódca którego wsparli obrócił się przeciw nim. Ujawnił przed rodakami prawdę o tym jak udało mu się poskromić Klany i kto mu w tym pomagał. Jednak przy pomocy swej naturalnej charyzmy udało mu się ten fakt przedstawić tak by wyszło mu to na jego korzyść. Wraz z zjednoczonymi Klanami udał się on na jedną z największych Krucjat w ich dziejach. Krucjata była krwawa, starty po stronach Skrulli, Klejnotów oraz Kree były ogromne. Pomimo tego udało się trzem potęgom powstrzymać natarcie Mandalorian oraz nawet zabić ich nowego Mandalora, co zakończyło krucjatę.
Klany dokonały odwrotu do swej przestrzeni oraz od tamtego czasu wszystko ucichło. Trzy Potęgi wzięły tą ciszę jako znak że Klany znów zwróciły się przeciwko sobie, po śmierci Mandalora, dziś znanego jako Nieposkromiony, by walczyć kto będzie jego następcom. To jednak było dalekie od prawdy. Albowiem Mandalor Nieposkromiony planował by tak się stało. Widzicie, pomimo iż ruszył na Krucjatę z to wiedział że była on zgubiona. Mandalorianie byli osłabieni wojną domową i nie możliwym by było by zwyciężyli. Jednak także wiedział że musiał zadziałać nim trzy potęgi zacisnęły mu pętlę wokół szyi, dlatego rozpoczął Krucjatę. Poszedł on na wojnę z gotowym następcom oraz poinformował o swych planach resztę przywódców Klanów. Powiedział ze po jego śmierci mają dokonać odwrotu oraz zacząć proces odbudowy oraz przygotowań do następnej Krucjaty pod okiem jego następcy. Niech Klejnoty i reszta myśli że Mandalorianie zarzynają się nawzajem w kolejnej Bratobójczej wojnie. Nie będą zwracać uwagi aż w końcu będzie za późno.
Ojciec Kantora brał udział w Krucjacie Nieposkromionego, i niestety wtedy zginął. Według tradycji Klanu Taran młodzi mężczyźni których ojcowie zginęli, przechodzą pod wspólną opiekę całego Klanu (Podobny istniał proceder dla Kobiet). Pod tą wspólną opieką Kantor był kształtowany na wzorowego Mandalorianina, w co zresztą młodzieniec włożył całego siebie. Kulminacją tego treningu było to że sam Mandalor rozpoznał w Kantorze potencjał na wielkiego wojownika, w czasie jego verd’goten. Parę lat po tym został wybrany personalnie przez Mandalora by być jego agentem który poszuka sojuszników dla Mandaloriańskiej sprawy wśród inncyh ras Galaktyki.
W czasie tejże misji oraz swych podróży po galaktyce zasłyszał on niepokojące wieści o niejakim Thanosie. Szalonym Tyranie na krucjacie by uśmiercić połowè wszechświata. Poinformował o tym samego Mandalora który wtem dał Kantorowi nowy rozkaz: Odnajdź i Zabij Szalonego Tytana zanim ten zegrozi Krucjacie oraz Mandalorianom. [Ekwipunek:] -
-Pełen zestaw Mandaloriańskiego Pancerza z Beskaru.
“Spośród wszystkich rzeczy które odróżniają Mandalorian od reszty wojowników Galaktyki, ich pancerze są najbardziej znane oraz rozpoznawalne. Stworzone z Beskaru, niezwykle silnego, wytrzymałego ale przy tym także lekkiego metalu którego obróbka oraz metoda na jego stworzenie jest ściśle strzeżonym sekretem, te pancerze są zdolne powstrzymać strzały z znacznej większości blasterów, ciosów wibroostrzy oraz innych broni używanych w galaktyce. W dawnych czasach każdy Mandaloriański pancerz był wyjątkowy, stworzony pod specjalne specyfikacje tego kto go zamówił. Jednak pod koniec panowania Mandalora Nieposkromionego zaczął się powolny proces standaryzacji zakończonej lata później po jego śmierci przez dzisiejszego Mandalora, tego którego zaczyna się zwać Ostatecznym. Powodem tego jest że Mandalorianie przygotowywują się do Krucjaty jakiej Galaktyka jeszcze nie widziała, a do tego będą potrzebowali tyle pancerzy ile tylko się da. Biały pancerz z czerwonymi detalami należny jest agentom Mandalora, działającym w Galaktyce jako szpiedzy oraz “dyplomaci” mający przeciągnąć, czynem i przykładem, wolne rasy Galaktyki na stronę Mandalorian w nadchodzącej wojnie. Ci agenci mają także dopatrywać się wszelkich potencjalnych zagrożeń dla Krucjaty, nie płynących z 3 Imperiów”
text alternatywny
TL-50 Ciężki Blaster Powtarzalny.
“Mandaloriańskiej konstrukcji Blaster Powtarzalny. Wyposażony w 3 lufy, ta broń jest zdolna to wypluwania z siebie pocisków z zawrotną prędkością, nie mówiąc już o samej sile pocisków, albowiem są to nader wysoko-energetyczne “Ciężkie” pociski, stąd nazwa broni. Jednak jest to okupione znacznym ciężarem samej broni, który jest znaczny jak na broń tych rozmiarów(Mniej więcej wielkości typowego karabinka) oraz jak na blastery które należą do lżejszych broni dystansowych używanych w Galaktyce.”
erik-rading-swbf-erikrading-repeater.jpg
-Mando-1 Ciężki Blaster-Pistolet.
“Blaster-Pistolet Mandaloriańskiej konstrukcji oraz najpopularniejszy Blaster wśród wojów tego ludu. Jak wszystkie blastery nazywane “Ciężkimi” ten również wysztrzeliwuje wysoko-energetyczne mocno uderzające pociski zdolne powalenia ciężko opancerzonych niemilców w paru strzałach. Jednak w przeciwieństwie do innych Blasterów tej kategorii, ten jest relatywnie lekki oraz kompaktowej wielkości co sprawia że jest idealny jako broń boczna. To powoduje że praktycznie wszyscy Mandalorianie mają przynajmniej jedną sztukę tego Blastera w swoim arsenale.”
0c1a3cff00c34cb250369a627d0d919d.jpg
Mandaloriańskie Wibroostrze.
“Wibroostrza różnego rodzaju są dość popularne w całej galaktyce, jednak tylko dwie rasy są znane z częstego ich używania jako broni głównej, Mandalorianie oraz Eliksnii. Jednak między tymi dwoma rasami, najlepsze ostrza tworzone są przez Mandalorian. Lud Mandaloru, jako ten wywodzący się od wojowniczej kultury liczącej Millenia, bardzo sobie cenią walkę wręcz oraz walkę bronią białą, ba z tego powodu taką wagę daję się na opancerzenie w ich kulturze. Mandaloriańskie Wibroostrza, podobnie jak ich pancerze, są stworzone z Beskaru, by były one dodatkowo wytzymałe. Działają one jednak tak samo jak większość wibroostrzy, generator energii wewnątrz rękojeści przesyła przez ostrze prąd elektryczny który sprawia że ostrze wibruje. Cios takim wibrującym ostrzem osłabia niebywale wiązania molekularne celu, sprawiając że ostrze może przeciąć prawie wszystko. Z tego powodu wibroostrza są popularną bronią wśród tych którzy decydują się na walkę z Klejnotami.”
914e8779703467d0dc51d9ad461c8afc.jpg
[Stabilność psychiczna:] - Bardzo Stabilny. Kompletnie niezachwiany. [Ulubione rzeczy:] - Trening, Walka, Chwała zdobyta w bitwie, Zabijanie wrogów Mandalorian, Malowanie, Śpiewanie (Szczególnie tradycyjnych pieśni Mandaloriańskich), Zbieranie trofeów (Ma szczególne upodobanie do Skrulli oraz Klejnotów), Pomaganie innym (Szczególnie tym w potrzebie), Honor oraz Odwaga (Oraz udowadnianie obu), Broń różnego rodzaju.
Tyle użytecznych jednostek trafiłby szlag, cały przyszły postęp który mógłby się zadziać o wiele szybciej z Benitoidami by nigdy nie wszedł w życie, a wtedy nadal techniczne sprawy operowałyby jedynie jakieś błahe Perydoty które najprawdopodobniej przy pierwszej oznace stresu zdezerterowały, spowalniając jeszcze bardziej ten drogocenny proces polepszania stanu Homeworld, aby mógł się spokojnie dalej rozwijać…a to wszystko jedynie przez to, że oryginalny Benitoid był jak jakaś skorupa pustego jajka, w którym zrobiono igłą tycią dziurkę i wyssano przez nią wnętrze. Właściwie to trochę ciekawe skąd Benitoid zna takie pojęcie jak jajko…cóż, ale nie będzie w to wnikać. Nie żeby jakiś dziwny produkt rozmnażania się organicznej istoty o nazwie “kura” miał korzystny wpływ na jego pracę, a wręcz przeciwnie - byłby jedynie jakimś śmieciem zawalającym jego umysł.
A więc czekał i czekał jeszcze trochę aż kiedy okazja na atak nastanie. I kiedy w końcu znalazła się na przeciw niemu to rzucił Granatem prosto w jej twarz.
Przez chwilę wydawała jakieś bardziej nieartykułowane dźwięki, po zym jej pierwszym, w miarę ogarniętym komentarzem, bylo coś, co brzmiało jak:
-Czy ktoś zanotował numery rejestracyjne tego Hulka?
Przewrócił oczyma i po tym jak postawił kanister przed drzwi swojego domu to wszedł ponownie do sypialni, podszedł do łóżka by złapać za jego część i postarał się przeciągnąć przez drzwi na zewnątrz. Wątpił by się to mu udało bo raczej łóżko nie przejdzie, lecz może mu się uda, jeżeli postawi łóżko w pionie to może uda mu się jakoś to zrobić. Pomyślał i tak też zrobił. Przeciągnął łóżko pod drzwi pokoju i postawił w poziomie starając się je przepchać przez framugę.
Niestety, ani jednego szkicu. Ani jednego kółeczka. Nawet jednej kreseczki na pogiętym papierze nie ma 😢
-O Gwiazdy… Zaczynam tracić zmysły, za jakie grzechy wobec Imperium to akurat ja… - zaczął mamrotać węgiel pod nosem, chwytając welon w swoje dłonie i zaczynając go z całej siły ściskać.
Systemy obronne wydają się być niemożliwe do uszkodzenia, tak jak transfer energii. Trudno to tak szybko pojąć, ale wydaje się, że statek jest po prostu całością. Czyli tak długo jak istnieje chociaż jeden mały fragment, istnieją wszystkie systemy i oprogramowanie. A na zniszczenie tak ogromnego obiektu i jeszcze wycofanie się z pustki czasoprzestrzennej może naprawdę nie wystarczyć energii, pomijając nawet pesymistyczne wywody Sorrowa.
- no cóż, wedle wyuczonych procedur powinniśmy to po prostu zbańkować i dostarczyć do Naszej Jadeit, żeby mogła wydać osąd co z tym zrobić… jakoś tak te procedury leciały, tak? - odpowiedziała również półszeptem, zerkając to na niezidentyfikowany obiekt na krześle, to na Perłę, z którą właśnie rozmawiała.
Oprócz tego, że jest ładny i praktyczny, to jeszcze realistyczny i względnie przekładający się na życie. To całkiem pomaga, kiedy Perełkę zaczynają nachodzić irracjonalne myśli i inne przykre rzeczy.
- wedle życzenia, Moja Obsydian. - Pasowa pokłoniła się właścicielce - Z mojej strony pragnę tylko życzyć Pani owocnego w doświadczenia i bezpiecznego spaceru po infrastrukturze Rosei.
Skoro nawet Spinel docenia głos Pańci, to ten faktycznie musi być czymś całkowicie niesamowitym, wyjątkowym i wspaniałym, z resztą tak samo jak Niebieska Pańcia. Ona i jej głos są najlepszymi rzeczami, jakie spotkały Perełki w całym jej życi. Oczywiście zaraz obok puszystego hamaku z włosów Pańci UwU
Po tak krótkim i dobitnym podsumowaniu faktów oraz prawdy objawionej, Niebieska Perła przystąpiła do wypełniania odpowiednich dokumentów dla Niebieskiej Spinel, szybko i sprawnie wprowadzając niezbędne dane na holograficznym panelu. Kiedy już wszystko wypełniła tak jak należy i wysłała tam, gdzie należało było, w ekspresowym wręcz tępie, zwróciła się do swojej Diament, nie przestając wypełniać innych aktów, które miała wypełnić na zleceniu Diament
- Czy mogłabym w czymś jeszcze pomóc Mojej Nieskazitelności? To nie zdrowe, by Diament się tak przepracowywał, nawet przy tak ogromnym nawale obowiązków.
Podczas gdy wszyscy pozostali strzelają do siebie na oślep, Kapitan Szmuglerów wydaje się jedyną osobą świadomą tego, co się właśnie dzieje.
-SKURRRRRWYSYNU! - ryknął rozwścieczony, przyjmując na gołe ciało pociski z blastera, co widocznie go zabolało, lecz w błyskawicznym tempie zdejmując z pleców swój młot wspomagany. Jak się okazało, potrafi on emitować pole siłowe, dzięki czemu nie wszystko co uderza musi mieć bezpośredni kontakt z bronią. Właśnie z użyciem tej możliwości oręża, odbił w locie detonator termalny, na szczęście nie trafiając w Kantora, a statek armii Thanosa.
-To chyba był tylko wiatr. Pomyśleć, że zaczynam słyszeć głosy w głowie… Co za absurd. - mruknął pod nosem Węgiel, odpalając do końca swój statek kosmiczny i nareszcie opuszczając tą kolonię, nawet nie wiedząc, że zabiera ze sobą taką przeuroczą duszyczkę, której zależy na zaprowadzeniu go na ścieżkę dobra.
Ach… Kiedy on pilotuje statek, to będzie wręcz idealna pora na to, by go trochę przegrzebać w poszukiwaniu śladów artystycznego talentu Węgielka.
// Tymczasem zmiana tematu, **nareszcie**https://wieloswiat.pl/topic/2464/przestrzeń-kosmiczna
-OOOOOOOOczywiścieeee, mój D-yja-me-n-ćje. - odpowiedziała Heliotrop, wracając do swojego standardowego wzoru mowy.
Rubelity prezentują się dość zwyczajnie. Uwzględniając, że Ermoria nie jest w żadnym konflikcie, a do niezabudowanych terenów wystarczy wysłać kilka patroli co jakiś czas, większość wojska Czerwonego spędza czas na sparingu lub obserwowaniu sparingów, w oczekiwaniu na swoją kolej.
Erine
Białowłosa… istota, bo ciężko tutejszej było stwierdzić kim tak naprawdę ona jest, zaważając uwagę na jej paranormalne umiejętności, wróciła do swojego miejsca odizolowana od cywilizacji ludzkiej i rodziny, tj. jej sypialni, aby, jak co zwykle, położyć się w swoim łóżku i zrobić sobię parogodzinną drzemkę, lecz, zanim uczyniła to, podeszła do swojego komputera, odsunęła krzesło obracane, kupione przez jej rodzicieli na święta z parę lat temu, kiedy miała tak koło 12 lub 13 lat… to znaczy, kiedy jej życie było znacznie bardziej normalne i spokojniejsze, potem na nim usiadła i podsunęła się bliżej do biurka z jej komputerem. Zaczęło się od sprawdzania jej mediów społecznościowych, ze szczególnym naciskiem na komentarze pod postami z pewnym zdjęciem, którego zrobieniem posłużyła się swoimi mocami, prawdopodobnie związanymi z tym męczącym ją od wielu lat klejnotem.
Diamencik westchnęła jakby z ulgą, czując nie tylko ciepły uścisk, ale również słysząc ciepłe słowa.
-… Dziękuję. - odparła krótko, teraz już jak na razie na stałe przyklejając się do Kevina.
“Za 10 minut wjedziemy na przedmieścia Nowego Jorku. Proszę przygotować się do przesiadki i posprzątać swoje siedzenia. Dziękujemy.” - rzekł kierowca przez nagłośnienie zamontowane z przodu, z tyłu oraz po środku pojazdu.
-Proszę bardzo. Być może mogłaby mi pani w międzyczasie opowiedzieć o obyczajach Klejnotów, skoro zostały przez panią wspomniane? - dopytała się grzecznie jak zawsze, pewnym krokiem prowadzając swoją nowo nabytą przyjaciółkę oraz opiekunkę przez długie korytarze zamku Doomstadt.