Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Pola, pola, pola…
Dalej ejdnak.
Przed nią tylko pola.
Leci, leci i leci.
Trochę tu nuży.
Ale trzeba lecieć.
A zasnąć jest teraz zbyt niebezpiecznie.
Niestety. Musiałaby wylądować i zasnąć, a nie wiqdomo, co może się kryć. ZIndianie, bizony… Indianie polujący na bizony lub bizony polujące na Indian.
Ewentualnie kosmiczni łowcy anomalii czasowych.
No właśnie… Zaraz, co?
Nie, nie ważne. Taka tylko głupia myśl, która przeszła przez głowę Felice…
Leci zatem dalej już nieco bardziej wkurzona.
Tak…
Leci i leci i leci…
Przed siebie bez końca…
I tak dalej leci… Spra2dziła godzinę.
9:47.
-O matko… W południe wyląduję…
W samo południe.
Raczej tak w okolicę.