Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Chodziłem.
-Sprawiałeś wrażenie zagubionego.
-A dlaczego pani pachnie ptakiem?
Kobieta się zaśmiała. -Jestem walkirią. Pewnie czujesz moje skrzydła.
-A co to Walkiria?
-Taka ładna, skrzydlata pani, jak ja.
Położył łapkę na jej twarzy.
A ona ją zabrała. -Ale tak mi nie rób.-zaprotestowała.
-Dlaczego?
-Ponieważ to dla mnie nieprzyjemne. Zrozumiano?
-Dobrze… - Powiedział spuszczając główkę w dół.
Walkiria cmoknęła Vergila w pyszczek. -Aww, smutna, słodka bułeczka.
Spojrzał się na nią spod spuszczonego łepka.
Kobieta jest raczej wesoła.
Oblizał się delikatnie i przytulił się do jej szyi.
-A pokazać Ci sztuczkę, bułeczko?
Pokiwał główkąna tak.
Walkiria zaczęła zbliżać usta do pyszczka swojego nowego przyjaciela.
Jest zdziwiony nawet na tyle, że się nie rusza.
Kiedy usta zbliżyły się prawie do jego ust, zobaczył twarz tatusia z blond włosami. -AAAAA, NABRAŁEŚ SIĘ!-krzyknął.