Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Proszę bardzo, maluchu.
Dalej się wtula i czeka, aż dojdą.
Już idą. Są w pałacu. Wooow, ale tu ładnie!
Ładnie… Ale na razie ma większe zmartwienia.
Takie jak właśnie katar?
Takie jak to.
A jakieś poza tym?
Chyba lekką zielonkawość.
Sekundę… Jaka zielonkawość?
//Jak ktoś jest chory to czasm “zielenieje”.
// k // Czyli, że zbiera mu się na wymioty?
Chyba tak…
Ciekawe, czy da się wymiotować ogniem?
Oby nie.
Chyba zaraz się dowie, bo coraz bardziej mu się zbiera.
-Tato… Kręci mi się w brzuszku…
Tata od razu położył Vergisa na podłogę. -Będziesz rzygać?! - spytał się przestraszony.
-Nie wiem… A co to znaczy?
-No, nie ważne! Ale źle się czujesz?! Bardzo?!
-Chyba tak…