Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Jak mam nie mówić, kiedy to prawda…
-Nie jesteś zły.
-Jestem. Byłem, jestem i będę… Nie wspominając już o tym, jak nieodpowiedzialny jestem. Ty jesteś dowodem tego… Bez urazy, synku.
-Tato… Co ty mówisz?
-O tym, że mam dziecko, chociaż nawet nie mogę mu zapewnić godnego żywota…
-Tato, co ty mówisz?
-To co słyszysz…
-Ale nie rozumiem…
-Nie musisz, synku.
-Tato, o co Ci chodzi?
-Nie mam ochoty na mówienie o tym.
Uśmiechnął się smutno.
A tata mocniej przytulił Vergisa.
Lekko mruknął, sygnalizując smutek.
Tata nie musi wydawać dźwięków, żeby było widać jego smutek.
Przymknął oczy i lekko się ociera łepkiem.
Biedny nie wiadomo właściwe dlaczego tatuś…
Nie wiadomo. Jak powie, to powie.
A jeśli nie powie, to będzie źle.
Będzie.