Vergis
-Tej panie długo nie było?
Czarna tylko się spojrzała i przytroczyła ten metal do pasa. A w międzyczasie zaczęła szykować formę na nowy młot. Z jednej strony niczym normalby młot, a z drugiej ostrze niczym u topora. Otwór na rękojeść też.
Czarna:
Po chwili ukończyła. Jest piękna…
Vergis:
-Cholera… Ej, o tym nie pomyślałem! Mądra głowa, moja ty ty! - powiedział, a następnie zaczął czohrać Vergisa po łebku.
Vergis:
-No po prostu geniusz tysiąclecia! Nie! Geniusz ostatnich miliardów lat!
Czarna:
Teraz pozostaje chyba tylko włączyć to, co roztopi Uru… Wiadomo co.
Vergis
Przywarł ostro pazurami do fotela i nerwowo się ogląda.
Czarna
-Ja nawet lubię, jak drobne fal żłobią skałę. Zobacz, niby nic, a… W końcu skała runie.
Czarna:
-A więc jednak Cię zrozumiałem. Ja po prostu wolę bardziej… Emocjonujące czynności.
Diament zauważyła, że metal już się stopił.
Vergis:
-Być może. - odpowiedział niby-tata.