Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Chyba tak to się nazywało. Jedna z… Dziwczyn? Chyba tak, strasznie panikowała jak zabrał jej taką rzecz. Chyba musi je założyć czy coś…
Kor: Czy to się nazywało… Majtki? Tak to chyba było to.
Chyba, bodajże.
Wziął ją “na barana”. -Gotowa?
Kor: No przydałyby się takie. Killer: Szara się zaśmiała i wesoło odpowiedziała: -Taaak!
Na razie jednak się nie rusza. Oplótł ogonem nogę taty.
-Trzymaj się! -i pobiegł z Szarą na plecach przez sad. Nigdzie nie pędził, normalny bieg.
Kor: Swoją drogą, ogon też ma dużo dłuższy. Killer: Szara się mocno trzyma i przez całą drogą śmieje.
-O losie… - powiedział szeptem do siebie.
A on dalej biegnie, wymijając przeszkody.
Kor: Dziwne rzeczy się dzieją, oj dziwne… Killer: A Szara jest coraz bardziej zadowolona z tego wszystkiego.
A Czerwonek dalej mknie przez sad ze swoim dzieckiem na plecach. Wychowywanie potomków faktycznie jest dobrym sposobem na nauczenie się samemu emocji.
Bardzo dziwne.
Killer: Nie tylko dobrym sposobem, ale także bardzo przyjemnym sposobem! Kor: Lepiej na razie nie opuszczać willi, prawda?
Najlepiej nie, aż się wszystko nie uspokoi.
Racja. Dalej z nią biegnie. -I jak tam na górze?
Kor: Zakładając, że się uspokoi. Killer: -SUUUPEEER! - wykrzyczała wesoło.
-To świetnie! -odparł, biegnąc dalej przez tereny.
Killer: Już widać Białą na horyzoncie.
Co racja, to racja.