Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Przy ostatniej wizycie Thanosa na ziemi. Użył kamienia Rzwczywistości, by oszukać wszystkich, że to ja zniszczyłam jesni miasto.
-… Całe miasto?
-Znaczną część, ale w zaokrągleniu praktycznie całe.
-Nie mam słów.
-Raz w wściekłości zniszczyłam planetę.
Peter się trochę odsunął.
-Spokojnie. Nie jestem zła.
-Przed chwilą powiedziałaś, że zniszczyłaś planetę…
-Niezamieszkana była. Z resztą i tak groziłą jej supernowa, czyli z perspektywy kosmosu żadna strata.
-Tak, zdecydowanie za dużo jak dla mnie na jeden dzień.
-Tak to jest czasem…
-No więc… Zostań tu, ja idę do strażnika.
Stanęła zatem i zaczęła sprawdzać swoja dłonie.
Czemu to robi?
No… Ostatnio każdy jej mói, że ma… Jakby nie dbała o nie przez kilkaset milionów lat…
Wyglądają… No, zbyt dużej jakości to one nie są. Trochę pomarszczone, szorstkie. Czyste, ale to raczej przez niedawną utratę formy fizycznej.
-Eh… Naprawdę przyda mi się pielęgnacja… Ostatnia była tak z 200 milionów lat temu…
“Fakt, moja pani. Nie mogę zaprzeczyć.”
Westchnęła. -Aż tak?
“Az tak, naprawdę.”