Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
“Sraty taty!”
“…eh, nie ważne. Po prostu skołuj kogoś by mnie wyrwał z tej dziury, dobrze?”
“A z jakiej racji mam to zrobić, hę? Nawet nie stworzyłem twojej rasy.”
“Eh, dobra, nie ważne. Najwidoczniej się nie dogadamy. Buenos dias, muchacho.” I się rozłączył.
Czerwony jest w ciemnej, ciemnej dupie.
-No…Nekromieczu, sugestie jak się stąd wyrwać?
Brak sugestii.
Eh…może to nie kosmos, tylko Czerwony lewituje w jakimś polu na jego rozmiary i tylko mu się zdaje, że to kosmos? Utworzył gargantuiczną kulę ognia, mającą za cel rozświetlić otoczenie.
Jaki rozmiar ma ta kula w skali Białej Diament?
No…dwie i pół Białych Diamentów.
To znacznie osłabiło Czerwonego, ale jednocześnie utwierdziło go w przekonaniu, że dookoła jest tylko próżnia.
Zgasił kulę ognia. Cholera…co teraz?
Może by skomunikować się z mamą?
I będzie jej truć 4 litery? Mówiła przecież, że była zajęta.
Tsa… No więc, czarna dupa.
I to dosłownie.
Z tym, że to miejsce to nie dupa siostry Czerwonego.
Uhm… Taa…drobny szczegół. I…on tu chyba utknął na cacy.
W każdym razie, chyba.
No właśnie. Eh…że też ten cały Thanos w ogóle żyje.