Szpital w stanie Jersey
-
-
Woj2000Doug szybko, acz wyraźnie, podyktował odpowiedni numer, po czym cicho westchnął i przygotowywał się mentalnie na tą rozmowę. W końcu nie dość, że będzie musiał o wszystkim tu powiedzieć, to jeszcze będzie zmuszony do odpowiedniego lawirowania, by zachować temat T.A.R.C.Z.Y. i złoczyńców, póki co, w odpowiedniej tajemnicy.
-
Andrzej_DudaNatomiast agent na bieżąco wpisywał na holograficznej klawiaturze. Kiedy już skończył, klawiatura się schowała, a urządzenie zaczęło wydawać pipczące dźwięki.
-Zaraz będziesz mógł porozmawiać, tylko połączenie się zakoduje… - powiedział ochroniarz. Doug ma chwilę na ponownie przemyślenie planu rozmowy. -
Woj2000Postarał się skinąć głową na potwierdzenie, po czym zaglębił się w tworzenie i dopracowywanie planów rychłej rozmowy z żoną.
-*Więc… na pewno powiem, że nie jest ze mną aż tak źle. No dobra, nie tak źle jak na kogoś połamanego. No i oczywiście o tym, że leżę w szpitalu. Ach, no i o tym, że zaatakowali nas zwykli terroryści. No i… jeszcze nie wspominać o tym superżołnierzu. Tak, to będzie dobry plan… *. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000To nie pozostaje nic innego jak tylko po… No, dla Douga jest jednak jeden szkopuł, jeśli chodzi o podanie lokalizacji szpitala, w którym się znajduje. Niestety jej nie zna jej po prostu nie zna, gdyż nikt mu o niej nie wspomniał.
Maheswaran ponownie zmieszany odzywa się półszeptem do ochroniarza:
-A… w jakim w ogóle szpitalu jesteśmy? -
-
Woj2000Doug jeszcze raz pokiwał głową na znak wdzięczności, po czym odezwał się ponownie do komunikatora i, prawdopodobnie, słuchającej go żony.
-Więc, jednak mogę. To… znajdziesz mnie w Szpitalu Ogólnym w Jersey.
Następnie zamilkł na chwilę, by, na wszelki wypadek, dopowoedzieć:
-Kochanie, jesteś tam w ogóle? -
-
Woj2000Tego faktu to jest bardziej niż świadom. W końcu… zna złość swojej jak mało kto. Jednak w tym wypadku to tak naprawdę nie wie, czemu akurat ma się na niego denerwować. Przecież teraz to nie jego wina, że się tutaj znalazł.
-A nie, wróć. To całkowicie moja wina. - sprostował siebie w myślach, po czym zaraz się odezwał.
-Spokojnie, Priyanko… - powiedział najbardziej ostrożnie, jak umiał - Mogło być o wiele o wiele gorzej…