-Naprawdę? Słyszałem kiedyś o schorzeniu wywołującym taki kolor skóry, ale nie wiedziałem, że kiedyś się spotkamy z osobą z nim w cztery oczy. A pani też się urodziła z taką karnacją? Bez urazy, oczywiście.
-Ach, niezrozumiałem pani na początku. No to, proszę. -sprzedawca wyciągnął na ladę 25 tysięcy zielonych i przesunął je tak, żeby były obok chusteczki z czerwonym diamentem.
Oczywiście, kiedy wyjdzie, to będzie mogła je schować do swojego klejnotu. Sprzedawca jeszcze raz się odezwał:
-Pozdrawiam panią. Proszę też w moim imieniu pozdrowić pani siostrę.