Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Ależ skąd! Żadnej krzywdy poza ewentualnym wypadkiem, czyjąś śmiercią lub kalectwem, a do tego jeszcze większy zamęt w i tak już zrujnowanym mieście!
Ku*wa, Duszo, wynocha z świadomości. Wiem, że to ty.
Nie trzeba mieć bytu abstrakcyjnego w głowie żeby mieć sumienie.
Sumienie u Bill’a to pojęcie zbytnio nie znane. “Ej, Trójkątny ja! Pamiętasz jak obiecaliśmy sobie nieco się zabawić?”
“A no pamiętam. No i co z tego w końcu?”
“Czas się zabawić, to z tego!”
“Masz jakieś plany?”
“Na początek…bodajże świstniemy jakieś dwa auta i się ścigniemy?”
“Z przyjemnością, przyjacielu!”
“To cho no tu!”
“Bariery wymiarowe, zapomniałeś? Ktoś musi mnie przyzwać!”
“Oh…cholera, faktycznie. Spróbuję coś ogarnąć.”
"Tylko szybko, bo mi zrobiłeś hype!’
“Postaram się, ale nic nie obiecuję!”
“No to rusz dupę, a nie ze mną gadasz!”
“Zluzuj, bo jeszcze ci oko pierdyknie.” I zaczął szukać za jakimś bezdomnym menelem. Taki jak nic pójdzie na układ.
Jedyne co widać w okolicach to służby i mieszkańcy zajmujący się obudową miasta.
Zaraz. Zero bezdomnych meneli? Null, ale to nic?
Zero, nic, null, 0.
Cholerka… Hm…może Nowy Jork by miał jakichś żuli…?