Dokładnie. O wiele gorzej by było, gdyby w podobny sposób zachowywał się każdy z tych w większości brudnych, niemoralnych, brutalnych i, co najważniejsze, ,bardzo samotnych", najemników, co mogliby zrobić Serpentyn jakąś krzywdę.
Tymczasem, nasza bohaterka usłyszała zbliżające się ciężkie kroki. W tej samej chwili mistyk zerwał się półprzytomny ze snu, nawet pewnie nie wiedząc co przed chwilą robił i zaczął stojąc w miarę sztywno, salutować.
Dość podobny, ale… jest o wiele mniejszy niż powinieć być jak na rozmiary świetlnej formy w śnie. Pewnie to raczej jeden z jego kosmicznych artefaktów, których poszukuje wraz z vibranium.
W każdym razie, Serpentyn nadal stoi koło Mistyka w postawie godnej najbardziej pokornej Perły.
Serpentyn podpełzła do Thanosa powoli, stając naprzeciwko niego i schylając przed nim głowę. Chciała utrzymać pozory zwyczajnej, pokornej służki, by uśpić jego czujność.
-O co chodzi… panie? - zapytała się z pewnym zawahaniem. Że też musi go tak nazywać…
Thanos złapał Serpentyn za kark i wytargał ją z salonu. Po tym ją przyparł do ściany rękawicą.
-Słuchaj teraz uważnie, bo nie będę się powtarzał… Masz użyć swoich dawnych wpływów i wyciągnąć od wszystkich których znasz tyle vibranium ile tylko się da. Czy to jasne?