Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Patrzy na to, rozbawiony. Jaki durny klejnot…
Ametyst już zbiegła na dół.
A on sobie zrobił hamak z nici, wskoczył na niego i leżąc na nim czeka na rozwój wydarzeń.
Ciekawe kim jest ta cała Granat? Wielki granat, taki jak spadł w Anty-Otchłani, ale nie standardowy, tylko wieklki.
O nie nie, takiego szajsu to on nie chce. Co najwyżej wyrzuci to coś hen daleko.
A może to jakaś osoba, a nie rzecz?
Kto wie. Czeka dalej.
Jak na razie, nikt nie przychodzi. Ale cierpliwości…
Czeka dalej.
Po chwili na piętro weszła ona i spojrzała na Cosia.
-Oh, hejka. -pomachał jej dłonią w geście “cześć”, leżąc w hamaku.
Chyba Granat spojrzała się na nie proszonego gościa. -Wyjaśnij się. - rozkazała spokojnie.
-A z czego? Zrobiłem coś złego, pani władzo?
-Dobrze wiesz co zrobiłeś.
-Przestraszyłem waszą koleżankę powiedzeniem, że jestem w stanie wyrżnąć w pień cywilizację w kilka sekund jakbym chciał? Ta, powiedziałem tak. A co, jest problem?
-Jest. Masz wyjaśnić, skąd się tu wziąłeś.
-Taka tam, pustka całkowicie biała, zero obiektów, zero niczego. Po prostu biała otchłań
-I co tutaj robisz?
-Zwiedzam wymiar…sprawdzam, jakie Błędy Kodu tu się panoszą po tym świecie…
-Wyrażaj się jaśniej.