Kevin siedzi sobie przy stole i spokojnie je tą pizzę. Robiąc to zastnawia się, jak wytłumaczy rodzicom zniknięcie samochodu, zniszczenie żyrandola i pojawienie się Białego Diamentu w ich domu.
Kevin szybko podbiega do zlewu w kuchni, wkłada sobie łeb pod kran, zwraca się do niego ustami i z całej siły włącza przepłwy zimnej wody, by zgasić palenie.
Przestaje pić i szybko podchodzi do lodówki, by wyciągnąć mleko. To przecież najlepszy i najbardziej uniwersalny sposób na pikantność. Wyjmuje karton i wypija cały w kilku głębokich łykach.
Nie mógł zrozumieć zasady działania tej dziwnej kosmitki. I chyba nigdy tego pojmie.
-Weź sobie też moje, jak chcesz. Ja ich nie mogę zjeść. - powiedział, po czym wyciągnął z lodówki resztkę kanapek z rana i je zjadł.
-Dobra, nic się nie stało. Ale pamiętaj, że nie jesz niczego, co jest zrobione z metalu, plastiku, drewna, szkła czy innych tworzyw sztucznych! To nie jest jedzenie, tylko przedmioty!
-* Łał, naprawdę! * - pomyślał, wyraźnie zdumiony odkryciem przez nią takiej oczywistości dopiero teraz.
-Tak. Jak sama nazwa wskazuje, tylko jedzenie się je.