-Jestem paranormalną istotą powstałą na wskutek pozbawienia prawdziwej mnie fizycznej formy, nie cudotwórcą. Mogę kogoś wskrzesić, jeśli chcesz. Albo dać Ci coś wspaniałego.
Westchnął żałośnie i zaczął swój kiepeskiej jakości wywód:
-No co mam powiedzieć? Jesteś wielką, symetryczną, jasną kobietą o porcelanowych stopach, lubiącą władzę i dominację. Mogę już stąd iść?
Kevin powstał ze swojej poddańczej pozy i złapał się zrezygnowany za głowę.
-Nie wierzę, że to zrobiłem. I to dlaczego? By mieć święty spokój. Ae nic to nie dało…
-Hahaha. Muszę przyznać, twoje cierpienie i skrucha to wyjątkowo przyjemne rzeczy do oglądania. W nagrodę możesz mi całować stopy. Do dzieła.
Kevin się zorientował, że przegrał życie.
Zaczął faktycznie żałować tego, co zrobił. Gdyby tylko mógł cofnąć czas…
Jednocześnie Kevin nie zwrócił uwagi na jej słowa i nadal stał żałośnie naprzeciwko Białej Diament.
-A co się takiego stanie, jeśli tego nie zrobię? - powiedział, po czym jego mózg ogarnął w końcu jedną rzecz - Zaraz! Podpuściłaś mnie, ty biały babsztylu! Jesteś w mojej głowie, nie skrzywdzisz mnie fizycznie! HA! POZNAŁEM TWOJE SZTUCZKI!