Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Steven wziął głęboki wdech i wydech. -Do zobaczenia ciociu, pa, kocham Cię!-podbiegł do piramidki i ją wyłączył.-AAAAAAAAAAAAAA-zaczął krzyczeć.
-Też mi się to niepodoba. I śmierdzi.
Steven ciężko dyszy, patrząc na komunikator. -ALE… CO Z DEFEKTAMI?!
Spojrzała się na ślady. Może są ślady stop czy czegoś?
Nie tylko ślady, jest też jedną koleina z dołkami po bokach…
-Chyba mam ślady Fluorytu…
Steven przygląda się śladowi. -Skąd wiesz, że Fluoryt to Fluoryt?
-Duża dżdżownica, racja? No to masz takie ślady.
-Ale skąd to wiesz? Widziałaś kiedyś Fluoryt?
-Sam mi powiedziałeś, jak wygląda. Chyba masz słabą pamięć.
-Aaa, rzeczywistoście. To ja mam widocznie słabą pamięć. To może… Poczekamy na nich?
-Dobry pomysł. Chyba po coś wyszli na chwilę… Inaczej by nie zostawiali śpiworów.
-Mam nadzieję, że Szmaragd ich nie wytropiła…
-Chwila, co?
-Statek Larsa i Defektów był ukradziony przez nich od Szmaragd. Znienawidziła ich za to i prawie zestrzeliła!
-Fakt, Szmaragdy mają hopla na punkcie swoich rzeczy. Będzie ich ścigać dopóty sama się nie rozbije albo ich.
Steven się przestraszył. -WOLAŁBYM UNIKNĄĆ OBU!
-Tak i ja Steven. Tak i ja…
-Ale jak mozeny temu zaradzić?
-Nijak. Szmaragdy są naprawdę cięte na złodziei ich własności. Znaczy, jest jeden sposób. Ale szanse na niebezpieczeństwo grożące Szmaragd roztrzaskaniem są raczej marne.